niedziela, 30 listopada 2008

Slave to the Rhythm.

Szczerzę mówiąc cieszę się, że śnieg stopniał a sople znad moich drzwi spadły, bo bałem się wychodzić z domu w obawie, że półmetrowe, ostre bloki lodu, spadną na mnie i zginę na miejscu.Cieszę się, że nie muszę już "doślizgiwać" się do szkoły i uważać żeby nie stracić zębów.Wraz z nadejściem ocieplenia, które mimo iż nie zwiastuję wiosny to i tak jest bardzo miłe postanowiłem spędzać więcej czasu na dworze, niż kisić się w domu i bezustannie jeść krakersy, które już śnią mi się po nocach( razem z białymi Ray-Banami z królikiem Bugsem, połyskliwym laptopem i kotami z 3 ogonami w dodatku całymi w kolorze fuksji).Z czym wiąże się moje postanowienie wyziębiania się na dworze?Nie mam zielonego pojęcia.Ktoś mi powiedział, że może chce wewnętrznie oczyścić swój organizm zimnym powietrzem i zdobyć większe pole do manewrów myślowych(cokolwiek to znaczy).Pozwólcie, że się zapytam: "Co miał na myśli autor kierując podmiotem w tą stronę?" i czy ktoś ma "ciapu ciap?".
^Nie zważając na te cytaty 13 latki w ciele 40 latki, nie pozostało mi nic innego jak powiedzieć wielce lingwistycznie Aloha nieoczyszczonemu organizmowi(już sam zaczynam wierzyć w te słowa).

Co do Ray Banów z Królikiem Bugsem, to obudziłem się dziś rano i od razu sprawdziłem, czy nie mam ich na sobie.Pomarzyć można.

niedziela, 23 listopada 2008

Mrs Robinson

"Zniszczyli bluzkę od Anny Sui.Powinnam płakać ale nie czuję nic.Wojna mnie zmieniła"
Amanda podczas paintball'owej wojny w garderobie
"Brzydula Betty"

Dzisiaj mam obowiązek i chęć obejrzenia przynajmniej jednego filmu z Dustinem Hoffmanem, przejrzenia starych zeszytów mojej mamy, jeszcze ze studiów(Lata 80') i zinterpretowania starej okładki Vogue'a na reklamę.
Póki co czeka mnie lepienie bałwana( z torbą Vuitton'a) i ogólna zabawa wieczorową porą na śniegu.Z Panią Robinson rzecz jasna.



"It's a little secret just the Robinsons' affair."

piątek, 21 listopada 2008

Cars.

Pomyślałem, że już czas skończyć ze zmianami nastroju i przestać w ciągu minuty 10 razy się śmiać i 10 razy popłakać.Czas wyjść z bagna rozpaczy i depresji, która jak stwierdziła A : " Jest sobie wmawiana". Czas przestać być hipochondrykiem i czas zacząć robić co się komu podoba.
Łikiend zacznę z cyckami Lary Stone i piosenkami z serii przygód o Jamesie Bondzie.



"There's no point of living, if You can't feel the live"

wtorek, 18 listopada 2008

Someone Better.

Jedną ze strasznych stron picia alkoholu, jest to, że mimo iż słyszysz piosenkę po raz pierwszy to i tak znasz jej tekst.Nie ważne, czy jest to jakieś dancehallowe odkrycie, czy disco polo które, gdy mówisz, że pierwszy raz je słyszysz wszyscy patrzą na ciebie ze zdziwieniem i odrazą.Nie wiem czy na moje nieszczęście(do czego ja dążę?) zostałem uznany za dziwaka który nie zna sztandarowych hitów i szlagierów lat 90, polskiej sceny disco.
Zauważyłem, że mimo postępującej starości i nieuchronnie zbliżającej się prędkości ameby nadal udaję mi się ustawić dobrze do zdjęcia i nie wyjść jak zburaczały niewolnik techno.Niedługo napiszę chyba kodeks jak powinno się mnie fotografować i z kim najlepiej wychodzę.Czy ja jestem narcyzem?Jeśli tak to najżałośniejszym jakiegokolwiek widziałem.Bo czy jest coś żałośniejszego od powiedzenia komuś prosto w twarz jakim to jest nieudacznikiem życiowym, wiedząc i mając na uwadze ile niepowodzeń miało się w życiu własnym.Może gdzieś po drodze tego gówna ponurej egzystencji udało mi się zatrzeć moje sponiewierane sumienie i na zawsze zamknąć drzwi do zdarzeń które wymagają wyjaśnień?
Kiedyś w teście na to jakiej płci jest mój mózg, wyszło mi, że mam damski organ myślący.Idąc za ciosem, poszedłem za słowami Marge Simpson.Jest to tekst który sobie zawsze myślę kiedy mam wybuchnąć lub kiedy moja frustracja ma wypłynąć.
"Lisa, jako kobieta powinnaś dusić w sobie wszelkie emocję.Tylko tak będziesz wspaniałą osobą"
Jak ironicznie i prawdziwie zarazem.Dżizus, o czym była ta notka?Czy ja gorzknieje, czy przeszedłem z fazy optymisty na realizm?



*Czy jest ktoś genialniejszy?
**Chyba najlepiej mi się wychodzi z J., albo N.Ew z KaP.(miało być bez imion)

poniedziałek, 10 listopada 2008

Jungle Drum.

Ze zdziwieniem muszę stwierdzić, że wszyscy w domu u mnie już śpią, mimo tak młodej godziny.Gdyby nie fakt, że straciłem rachubę czasu i nie wiem już nawet jaki jest dzień tygodnia i dlaczego nie byłem w szkolę, też bym poszedł spać.O, już wiem.Nie zamierzam jednak kłaść się spać.Zakochałem się w "Potopie" Sienkiewicza i zamierzam sobie jeszcze przeczytać kilka rozdziałów, co zajmie mi jakieś 2 godziny, więc nie mam co nawet myśleć o spaniu.Na bok odłożyłem wszystkie sexy w wielkim mieście, harry pottery czy biografie kontrowersyjnych postaci, by móc całkowicie zanurzyć się w cudownym świecie archaizmów i staropolskiej mowy.
Podobno jutro jest wtorek(właściwie to już za ponad godzinę).Amerykanie na podstawie badań i testów psychologicznych, stwierdzili, że człowiek jest najbardziej kreatywny w miejscu pracy, właśnie we wtorek.Mija nam więc jutro najbardziej pomysłowy i twórczy dzień.Weekend całkowicie mnie zanudził i nawet fakt, że jutro są moje imieniny, nic w tym momencie nie zdziała.Matka wyjechała nie wiadomo gdzie, ojciec zrzędzi a brata wiecznie nie ma.Z braku jakiś ciekawszych zajęć postanawiam, że jutro od rana ogarnę cały dom na błysk,skończę pierwszy tom "Potopu",zrobię pranie i uprasuję tylko moje rzeczy.Powoli zamieniam się w kurę domową jednak to mi wcale nie przeszkadza.Bo co ma się stać to się stanie.Aktualnie mnie to nic nie obchodzi.A teraz pożegnam się.Muszę zregenerować siły przed jutrzejszym dniem.Kmicic i Oleńka sobie poczekają do jutra.Skrzetuski zresztą też.

środa, 5 listopada 2008

Uuuuua!

Latam jak ptak, śpiewam jak motyl- czyli szalonej twórczości ciąg dalszy.I nie ważne, że coraz gorzej w życiu zawodowym(tutaj należy wstawić zamiast życia zawodowego, życie szkolne, to jest naukę).Nie jest w stanie mojego dobrego humoru zniszczyć nawet sprzątaczka, która czepia się moich butów, nawet A. która ma wieczny okres i wszystko ją wkurwia, przez co emanuję złą energią, rozpromieniała dzisiaj ubrana w bluzkę która nasuwa mi na myśl ceratę.Nie zirytuję mnie nawet nauczycielka polskiego, która nie wierzy w moje zdolności humanistyczne i która wzdryga się na myśl, że chce pisać maturę rozszerzoną z polskiego.Nic nie jest mi w stanie przeszkodzić w pozytywnym ale nadal realnym myśleniu.Nie można być zbyt szczęśliwym, bo się oszaleję.Będę szczęśliwy w umiarkowanym stopniu, i będę pozwalał K. wiązać mi turbany na głowie z jej chustek i będę tańczył z J. do zestawu piosenek z pokazu Hermèsa na jesień 2008.Jeśli ktoś by pytał to rozkoszuję się chwilami całkowitego zapomnienia o świecie i jego nudzie w świecie pełnym piankowych drzew i lukrowanych mostów.Lubię sobie pomarzyć.Nie,nie jestem zakochany.Nawet przez sekundę.



I don't feel like dancing.A ja chyba feel.