czwartek, 31 grudnia 2009

Liberty.

Brak internetu przez tydzień nie zmienił wiele w moim życiu.Uświadomiłem sobie kilka ważnych rzeczy i miałem więcej czasu na dokończenie różnych spraw.Ale wiele się nie zmieniło.Wiele się nie zmieni też jutro czy pojutrze.Będę pisał nowe daty na marginesach zeszytów pod rysunkami butów.Zmiany nadejdą na wiosnę.Jak wszystko się roztopi, jak będzie można skakać do kałuż na rozgrzanym asfalcie.Idyllicznie kurwa bardzo.
Oczyśćmy swoje umysły i swoje ciała i przygotujmy się na nowe sposobności, nowe znajomości, nowe przyjemności, namiętności i wszystkie takie co się kończą na 'ości'.
Do zobaczenia w 2000 którymś tam.

środa, 23 grudnia 2009

Never.

Nie mogę się ruszać.To znaczy jakoś tam mogę, bo inaczej nie siedziałbym tu teraz i nie pisał tego.Po każdym upadku, nawet z pierwszego piętra po śliskich schodach lumpesku trzeba się podnieść.Więc ja się podnoszę.Podnoszę się i z niecierpliwością czekam jakie to nowe wypadki/stłuczki/skręcenia/stłuczenia i rozczarowania przyniesie mi następny tydzień.
Każdy bawi się w jakieś podsumowania, jakieś raporty.Nie tylko społeczność typowo blogowa ale i moi znajomi.Przypisują sobie jakieś osiągnięcia, tworzą jakieś historię.Nie wątpię w ich prawdziwość.Ja sam jednak nie ulegam zbytnio temu i nie analizuję tego roku w żadnym świetle.Nie warto.Wydarzyło się wiele.A to czy było to dobre czy nie to pokaże czas.

W planach miałem napisać tutaj epopeję o swoim życiu, o swoim otoczeniu.Wyszło mi egocentryczne i narcystyczne powieścidło.
Edit: Jeśli w telewizji leci Wham! i Mariah Carey, to znak, że są święta.Wyselekcjonowałem bombki.Przeżyłem bombki które wyglądają jak Jaja Fabergé, przeżyłem czerwone ze srebrnymi wgłębieniami, przeżyłem złote z kryształkami.Ale zielonych krasnoludków, fioletowych świnek i burgundowo- złotych aniołków to już kurwa nie przeżyje.Foch.Nie ubieram choinki.Złoszczę się na święta.Takie to w końcu modne.
Wesołych Świąt.

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Miu.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi, mówią, że ten wieczór spędzę z dialogami z filmów.Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią również, że powinienem rzucić swoje nałogi.Ba! wszystkie znaki na niebie i ziemi mnie do tego usilnie przekonują.Filtr przyklejający się do ust, pękający kieliszek z szampanem.Absolutnie wszystko zapędza mnie do trwania w "bezpiecznym" stylu życia.Jednak ja zdaję się olewać te znaki.Co ma być to będzie.Usta się zagoją, kieliszki kupi się nowe.Bo na coś trzeba w końcu umrzeć.

Dlaczego dawne czasy nie mogą wrócić.Dlaczego pokazów nie otwiera już Eugenia albo Gemma.Dlaczego nie łapię się już w nowych twarzach.Ach starzeję się.

piątek, 18 grudnia 2009

Minus.

Czy nie wydaje wam się, że kilka lat temu śnieg był mniej agresywny?
Pamiętam te czasy kiedy chodziłem do parku pozjeżdżać z górki i wtedy śnieg nie był napierdalającą po mordzie wichurą małych szpilek.Wtedy były spokojnie lecące, ogromne płatki śniegu.Wystawiało się język i czekało kiedy płatek na niego spadnie.Ale wiadomo, że wszystko ma swój koniec i stary, spokojny śnieg minął na rzecz nowej, zgodnej z obecnym stanem świata nerwowej zawieruchy.Ale nie mówmy już o pogodzie.
Kolejny ciężki tydzień za nami.Do sukcesów można zaliczyć zdanie matury próbnej z matematyki, kupienie sobie nowych butów i namalowanie dwóch obrazów z nudy.Obrazy te nie znaczą nic.Są jedynie kłębem moich przemyśleń, moich zażaleń.Cóż.Zażalenia i skargi mają u mnie dosyć radosne i pogodne kolory.Nie zapominajmy jednak o minusach.Nie było ich zbyt wiele, w tej chwili zresztą mogę przypomnieć sobie tylko to, że zawaliłem test na zajęciach dodatkowych i wciąż nie obciąłem włosów.Chociaż to drugie niektórzy chwalą, twierdząc, że dobrze to wygląda.Podsumowań nie lubię bo są one zazwyczaj chuja warte.
Muszę oduczyć się przeklinać.Czasem wymyka się to spod kontroli.Gdzie podział się ten dobry, grzeczny i ułożony chłopiec mówiący piękną polszczyzną niczym natchniony poeta?Nie wiem.Gówno mnie to obchodzi.
Podobno grę pozorów opanowałem do perfekcji.Zakładam cały czas maski.Ciekawe jaki ja jestem naprawdę.Kurw...Kurde sam nie wiem.
Zaczynam lubić język niemiecki.Do niektórych rzeczy trzeba chyba dorosnąć.Niektóre rzeczy przychodzą z czasem.Tak jak moja miłość do Miu Miu.Bardziej do ścieżek dźwiękowych, chociaż kolekcja na jesień 2009, jest prawie taka sama jaką stworzyłem jakiś rok temu.Nie mogę oczywiście nikogo winić za to, bo w końcu to niczyja wina, że nie mam sponsora żeby zorganizować pokaz.Chociaż pewne kroki zostały już poczynione.Ale o tym innym razem.Przy temperaturze dochodzącej prawie do minus 20 stopni nie marzy mi się nic innego jak wziąć długą kąpiel, włączyć sobie jakieś stare filmidło i jedząc pomarańcze, rozkoszować się błogim spokojem przez 2 dni.

środa, 9 grudnia 2009

Golden.

Tak.Ludzie przyprawiają mnie o mdłości.Dlatego uciekam do świata wyżywania się twórczego.Będę się wyżywał na papierze i na starym prześcieradle malując je na różne kolory a później się w nie okręcę i może zrobię sobie jeszcze w tym zdjęcia z pióropuszem na głowie.Jak się bawić to się bawić-drzwi rozjebać, nowe wstawić.
Strzelę sobie herbatę.Albo sok malinowy.W tym wypadku określenie 'strzelę sobie' jest odpowiednie.

czwartek, 3 grudnia 2009

Louder.

Och, cudowne jest życie maturzysty.Te niekończące się groźby, że jak się nie zaczniesz uczyć to nie zdasz, to gadanie, że powinieneś wreszcie wziąć się za swój dyplom.Bo w końcu nie łaska jest zobaczyć, że siedząc w pokoju nie siedzę bezczynnie tylko z kilkoma książkami i szkicownikiem.Bo po co się przemęczać prawdą, skoro można sobie pogadać.Przytłoczony obowiązkami zapominam czasem o bożym świecie, co skutkuję tym, że nic nie jem i cały czas chudnę.Ja twierdzę, że to tasiemiec, ale skoro na razie nie uskarżam się na głos wewnętrzny z mojego żołądka to nie ma tematu.
Ostatnio śniło mi się, że jestem jakimś konsultantem w sprawie ubioru jakieś ważnej gwiazdy i nie umiałem dobrać odpowiednio kolorów, przez co moja pracodawczyni wyszła na pośmiewisko na wielkiej gali.Mnie zwolniono a jej kariera legła w gruzach.Ona zaczęła brać amfę a ja mieszkać pod mostem.Ona przedawkowała mnie zniszczyła pierwsza fala mrozów.Jeśli odnosi się to do mojej przyszłości, to ja jeszcze przez długi czas nie chce jej mieć.
Co do mrozu to zmógł mnie i wyczerpał on dziś niemiłosiernie.Nawet kojące poszukiwanie perełek w lumpeksie nie pomogło i czuję się dziś nadzwyczajnie zaspany i padnięty na przysłowiowe cyce.
Popatrzę się na Natashę.Kocham na nią patrzeć.Mimo iż wygląda bardzo tandetnie i kurewsko.Natasha kocham cię.Będę cię stylizował.Ale tylko jak zamieszkasz ze mną później pod mostem.

środa, 25 listopada 2009

Bastard.

O tym, że listopad jest miesiącem chorowania wiedzą wszyscy.U mnie zawsze był to październik razem ze swoimi zmiennymi stanami pogody.Stało się.Dopadło i mnie.Panika wielka.Oczy mi eksplodują.

Idę poleżeć bo nie wiem co mogę zrobić więcej.

niedziela, 22 listopada 2009

Lift.

Peeling! moja skóra potrzebuję peelingu.Albo czegokolwiek innego.Niech będzie najlepiej nawilżające, złuszczające i cuda czyniące.
Moja przeprawa przez bagna i błota, które w mojej okolicy nazywają się drogą skończyła się na tym, że patrząc dziś na swoje buty, prawie się popłakałem.Patrząc z kolei na swoje spodnie prawie zemdlałem.Ile ludzi musi utopić się w kałużach i błotach żeby położyli asfalt?Czy to kurwa jest dżungla albo pustynia że tu są ruchome piaski?!
Mniejsza o przygody z powrotem.Ważniejsze są przygody z pobytem.Bananowe królestwo, które jednak okazało się przykrywką dla taboru chamów.Zostałem emocjonalnie zgwałcony stwierdzeniem jednego geja, że jestem idealnym materiałem na geja.Nie wiedziałem czy mam dziękować czy nie.Aczkolwiek wcześniej miło mi się piło z nim wódkę.Ale nie mówmy o tym.Stwierdzam, że stwierdzenia nie było.Odsyłam to w niepamięć.Chociaż nie było to bardzo obraźliwe.Ale mimo wszystko.Koniec z ciągnięciem tego tematu.Już nawet słowo ciągniecie wydaje mi się dwuznaczne.Wszystko wydaje mi się dwuznaczne.Jestem zboczony niczym 'Zboczona i pierdolnięta Mariola' z kawału który wczoraj opowiedział mi brat.
Muszę odpływać już na gondoli która zabierze mnie w fantastyczny świat matematyki której nie rozumiem.To chyba będzie rejs w nieznane.

sobota, 21 listopada 2009

Miss Kitty.

Jestem zahipnotyzowany i zainfekowany muzyką z pokazu Givenchy'ego na wiosnę 2006.
Dostaję ciarek kiedy Michelle Pfeiffer wypowiada swoje słynne: "I don't know about you, Miss Kitty, but I feel so much yummier."

Czas uporać się z niedokończonymi sprawami.W końcu ile można zwlekać.Niedługo w ogóle zapomnę, że mam jakieś obowiązki.
Dzień kończy się o 15.Potem jest ciemno jak w dupie.Nie lubię tego stanu rzeczy.Przyprawia mnie on o tą dziwną nostalgię i coś w rodzaju depresji.Wracam do domu i jedyne co chce to położyć się w łóżku.Ale przy tym całym nawale pracy, mogę tylko pomarzyć o tym, żeby się wyspać.Cóż...miejmy nadzieję, że wyśpię się na emeryturze.
Czas na jakąś odmianę.Może się przefarbuję, albo skrócę włosy? Albo najlepiej założę dres.

środa, 18 listopada 2009

Back.

If this is love, then I'm fucking proud of it.


Kiedy powieki zachodzą ci na policzki, to znak, że trzeba się położyć spać.Trzeba śnić o lepszym świecie.O świecie pełnym dobrych rzeczy i ładnych przedmiotów.Świecie w którym ludziom po otwarciu ust zamiast słów wypływają ulubione piosenki.W śnie w którym rządzi prawo filmowe, w którym jeśli zaczynasz tańczyć, to nagle wszyscy tańczą z tobą.

sobota, 14 listopada 2009

Love love love.

Dziękuję ci za to, że mnie akceptujesz i, że razem ze mną interesujesz się moimi pasjami.Dziękuję, za to, że mam w tobie oparcie i, że zawsze mogę z tobą poprzesadzać i wyolbrzymiać problemy.Dziękuję, za wychowanie.Upiekę ci tort.
To taki hołd dla mojej mamy.
Wyniszczony dziwnym i wyczerpującym trybem życia, na ten weekend postanawiam pierdolić to wszystko i oddać się w objęcia mojego łóżka.Będę leżał, czytał Vogue'a kupionego o 4 nad ranem na stacji za 10 złotych i próbował napisać referat z historii.Albo najlepiej nie poruszę nawet małym palcem.

To będzie chyba już koniec tego pisania.Taki filmowy "The End".I chyba bez happyend'u.Cóż...wyłączam światła i schodzę ze sceny.

sobota, 7 listopada 2009

Royal.

Po tym jak kategorycznie odmówiono mi dofinansowania mojej pasji którą jest boks, postanowiłem znaleźć sobie całkiem inną formę sportu która będzie dla mnie odpowiednia.Skoro moim rodzicom nie podoba się, że ktoś będzie mi obijał mordę za ich pieniądze, to mam nadzieję, że spodoba im się, że ktoś będzie dźgał mnie szpadą za ich pieniądze.Przynajmniej moja twarz nie będzie jakoś bardzo naruszona.
'Źle się dzieje w państwie duńskim', chciałoby się zacytować Szekspira.Otóż moja mama dzisiaj wyjechała bez jakieś szczególnej zapowiedzi na dwa dni nie wiem gdzie i nie wiem po co.Do tego w moim domu pojawił się nowy kot, który ubarwieniem przypomina keks wyrzygany przez niemowlaka, chociaż nie można odmówić mu swego rodzaju uroki i tej kociej słodkości która trwa dopóki nie zesra się na dywan.
Dzień bez szampana dniem straconym, a szampan z rana jak śmietana.To, że czekałem z wypiciem go do 12, aż wszyscy pójdą z domu można uznać za pewien gest gentlemana.W końcu elegancki mężczyzna nie zaczyna pić przed 12-tą i nie dzwoni przed 10-tą.Kieliszek jest już pusty, a ja nie chce nalewać następnego, bo znów oszaleję moja jaźń i będę wyobrażał sobie, że mój pokój to łąka pełna sarenek i pływających w potoku syren z pięknymi mokrymi włosami.Moja wyobraźnia powinna się pohamować lub przynajmniej ograniczyć do pewnego stopnia.
Mimo całej mojej niechęci do języki hiszpańskiego, to stwierdzam, że wprost kocham hiszpańską muzykę za jej dramatyzm.I te kobiety z głosami jak pijaczki.Mimo iż za wiele nie rozumiem, to i tak porywa mnie to, że ja pierniczę.
Fascynacja tą muzyką nie oznacza oczywiście zrezygnowania z moich dotychczasowych upodobań.Co do upodobań to przypomniała mi się ankieta psychologiczna w stylu 'jak sobie radzicie ze stresem.'Na pytanie czy moje preferencje seksualne uległy zmianom aż chciałem napisać, co to jest preferencja seksualne.Bo przy moim życiu uczuciowo-seksualno-towarzyskim mam prawo nie wiedzieć.

Niezbyt lubię Abbey.Ale to zdjęcie już 3 dzień mam na tapecie w telefonie.Nie wiem dlaczego ale wydaję mi się, że ona czaruję.Mówi "Ciary mari".

poniedziałek, 2 listopada 2009

Tell.

Cyrk na kółkach.Tapiry, białe kozaczki, rodzinne klejnoty, syberyjskie futra, powiewające czerwone krawaty, buty błyszczące jak przysłowiowe psu jaja na wiosnę i małe dzieci biegające wkoło.Wielkie dysputy o tym kto jakie kupił świeczki i po ile i gdzie widział tańsze i, że mogliby odnowić ten pomnik a najlepiej to jakby inne kwiaty ten kupił bo nie pasują.Czerwone róże i chryzantemy?! co to za połączenie.I tak w kółko kilka godzin.Nic nie potrzebne gadanie.Zamiast iść, postać chwilę i wrócić.Trzeba dodać do tego jeszcze ten element polskości.To chamstwo, ten brak ogłady czy obycia.W końcu wpierdalanie popcornu jest takie patriotyczne i stosowne do sytuacji którą jest przebywanie na cmentarzu.Starałem się nie patrzeć na ludzi wokół.Starałem się wbić w szarą masę ludzi byleby tylko już być prze miejscach docelowych.Nie kładłem kolorowych wiązanek złożonych z każdego możliwego kwiatka dostępnego na polskim rynku w każdym możliwym kolorze.Czy lans dotarł aż tam?
Jutro matura próbna.Nie wydaję mi się czy coś uda mi się na niej zrobić.Ale trzeba wierzyć.
Koleżanka przeczytała, że osoby urodzone w moim dniu przejawiają sporą nadopiekuńczość.Może jest to ukryte gdzieś głęboko we mnie bo jak to celnie powiedział J., ja i opiekuńczość to wiązanie nie występujące w naturze.Gdy ktoś ma problem, to najczęściej mówię : "Gówno mnie to obchodzi", "to nie moja sprawa", " a co mnie to interesuje?!".
Może to jest podświadomie ta nadopiekuńczość.Nie chce im udzielać rady, bo boję się, że wynikną z niej jeszcze większe problemy.
Do tego jestem chorobliwie zazdrosny i niesamowicie ambitny.Realizuje swoje cele niejednokrotnie idąc po trupach.
Funny business, a woman's career - the things you drop on your way up the ladder so you can move faster. You forget you'll need them again when you get back to being a woman. That's one career all females have in common, whether we like it or not: being a woman.
Wystarczy zamienić women na man.Chyba sobie to gdzieś powieszę, żeby czasem nie przesadzić z tą ambicją.A zazdrość, wiadomo- ludzka rzecz.

sobota, 31 października 2009

Again.

Wyziębiony, wymęczony i po prostu ledwo żywy.Stolica męczy pod każdym względem.A to, że nie można w niej znaleźć jakiś normalnych spodni wykańcza jeszcze bardziej.Bo po co mi takie które wyglądają na ubrudzone farbą, podarte, przedarte, podniszczone, pogniecione, z podwiniętymi nogawkami lub łańcuchami.Jakby nie można było wyprodukować dżinsów zwykłych ze zwężonymi nogawkami.Nawet jeśli takie są to okazuję się są w połowie legginsami i nie mogę wcisnąć w nie swojej ogromnej stopy.Wracam więc z pustymi rękami, owinięty szalikiem i przykryty czapką.I nawet nie obchodziło mnie to, że nie wyglądam trendy czy dżezi czy bananowo.
Halloween.Dziady.Jakkolwiek to zwał.Wielkie mi święto.Kolejna okazja do zamoczenie ryja.
Zaczynam brzydzić się swoimi nawykami.Coraz częściej grzebie sobie ołówkiem w zębach, coraz częściej drapie się po głowie i coraz częściej wydaję pieniądze na rzeczy zbędne.Czas coś zmienić.Myślę, że obcięcie włosów zniweluję jeden z nawyków a guma do życia drugi.Tylko co z ostatnim.Mam wyrzucić portfel?
Bójcie się Snejany.

I znów nastaję pytanie z piosenki nielubianego przeze mnie Kings Of Leon, które da się słuchac tylko w połączeniu z Lykke Li.
Where we gonna go?
Przebiorę się za Karla Lagerfelda i pójdę w miasto.

wtorek, 27 października 2009

Time.

Uwielbiam być oblewanym przez kałużę.Kocham kurwa kierowców którzy zapierdalają i nie patrzą.Kocham po prostu.Żyć bez nich nie mogę.
Przemoczony i zdenerwowany jak nigdy muszę się napić.Najlepiej wina albo szampana.
Dzisiaj zadano mi pytanie czy nie wydaję mi się, że w towarzystwie niektórych bliskich mi osób się cofam.Być może trochę się cofam ale nie interesuję mnie to aż tak bardzo.Mogę się cofać.Mogę.Mogę wrócić do stadium intelektualnego ameby, ale nadal nie będę się tym przejmował.Bo czy można bardziej się cieszyć błahostkami trudnego żywota maturzysty?Jak nie można jak można.Warto czasem się pomęczyć by pod koniec dnia usłyszeć"Kurwa chłopaki, kocham was.'
Warto.

Jestem zbyt sentymentalny.Powinienem przestać tak się rozczulać.Zachowuję się jak stara baba.

piątek, 23 października 2009

Hold me.

Nie odczytasz, nie odczytasz mojej pokerowej twarzy.Lady Gaga w polskim tłumaczeniu brzmi jeszcze gorzej niż w oryginale.
Brakuję mi wyjazdów.Brakuję mi obrazów które przemykają za oknem, miejsc których dogłębnie nie zwiedzę i ludzi których nigdy nie poznam.Monotonia mnie trochę wykańcza.Może wsiądę w ten weekend do byle jakiego pociągu i pojadę byle gdzie?
Kolory blakną i wszystko zlewa mi się w jedną wielką szarą plamę.
Przynajmniej zdjęcia mi się udają.Nie przypominam nikogo.Tym bardziej siebie.

wtorek, 20 października 2009

Only if.


I reszta jest nieważna.Nie liczą się groźby jednego z nauczycieli kierowane z moją stronę.Nie ważne są niesnaski pomiędzy moimi znajomymi.Nic nie liczy się dzisiaj tak bardzo jak mój osobisty spokój i wolna przestrzeń, której nie zakłóci mi nic.Nawet ten deszcz.Nawet mokre buty.Nawet to, że muszę dzisiaj siedzieć z linijką i mierzyć, wyrysowywać i kreślić.Wszystko ląduję dzisiaj w kącie zwanym "nic mnie to nie obchodzi", w szufladce z rzeczami nieważnymi.Niech się dzieję co chce.Niech się niebo wali, niech się kochankowie rozstają, niech już przestaną mi przychodzić do głowy dziwne frazesy i dziwne myśli które i tak potem mają podtekst erotyczny.Nie potrafię chyba ukierunkować swoich perwersji w jeden obiekt i wychodzą z tego dziwne rzeczy.
Beze mnie też świat będzie istniał.A ja zanurzę się w swoim świecie tylko na jeden wieczór.Nic się nikomu nie stanie.Chociaż może après moi, le déluge?

sobota, 17 października 2009

Fool.

Lubię powroty do przeszłości.Nawet tej kiczowatej i infantylnej.
Taką mam ochotę.Taką zachciankę.Tak mi się dzisiaj akurat podoba.

'Love me love me
say that you love me,
fool me fool me
go on and fool me,
love me love me
pretend that you love me,
lead me lead me
just say that you need me.'

środa, 14 października 2009

Crash.

Z głośników wypływa dziwny potok zmiksowanej Habanery z Carmen Bizeta, połączonej z czymś co miało chyba być Grace Jones.
W mojej głowie cały czas szumi ulica do połowy przykryta śniegiem.Wciąż mam zimne stopy.Wciąż mam mokre włosy.Nie lubię takiego stanu pogody.Nawet mimo całego mojego uwielbienia do zimy.
Czuję, że moje życie przelatuję za szybko.Nie nadążam za obrazami, nie nadążam za dźwiękiem.Nie potrafię się zsynchronizować.Nie umiem znaleźć idealnej więzi pomiędzy życiem emocjonalnym a życiem zawodowym.Chociaż to moje życie zawodowe to z kolei nie jest aż tak rozbudowane jakbym chciał żeby było.
Nie wiem już które dni mam wolne a które zajęte.Dzisiejszy brak prądu uświadomił mnie jak wiele pożytecznego można zrobić będąc oderwanym od komputera i telewizji.
Tracę czas na niepotrzebne rzeczy.Mój portfel robi się pusty.Musze ograniczyć swoje żądzę.

Boję się klaunów.Od zawsze.

środa, 7 października 2009

Lust.

Zgodnie z piosenką którą kiedyś tam usłyszałem a leciała tak:"I'm in love with a German Film Star." chce zaśpiewać swoją wersję: "I'm in love with a British designer."
Narazie jestem w klimacie wodnym, syrenim i każdym możliwym pochodnym dzięki McQueen'owi.
Jakie jest najgorsze pytanie? Czy może tradycyjne "śpisz?" o trzeciej w nocy, albo "gdzie jesteś?" gdy odbierasz telefon domowy.Do tego może dołączyć jeszcze "Masz zapalniczkę?" gdy pytasz się kogoś kto podpalał przed chwilą papierosa.Ale najgorsze z możliwych to i tak "co robisz?".Bo to zazwyczaj prowadzi do odpowiedzi, że nic, a potem najczęściej proponuję się tobie wyjście.I chociaż tobie ogromnie się nie chce, to naciągasz te spodnie, zakładasz tą bluzę i z niechęcią i skrajnym wyniszczeniem sznurujesz buty.Nie pomoże nawet wymówka i udawany kaszel, że jest się chorym ani to, że jutro masz sprawdzian z przedmiotu z którego nie rozumiesz kompletnie nic.The Doors miało rację śpiewając, że ludzie są dziwni.
Mam katar.Mam okropny katar i katar ten sprawia, że czuję się jak Niagara.Jestem wielką wylewnią.Dobrze, że przynajmniej mam zapas chusteczek.Trzeba było więcej chodzić w samej bluzie i chodzić w deszczu.
Katar nie katar, trzeba odrobić lekcję.Trzeba zaprojektować plac zabaw, trzeba zaprojektować zaproszenia i trzeba popatrzeć się na McQueena.Tak kilka godzin.Póki Galliano mnie nie zachwyci.

Kupiłem sobie dresową bluzę w lumpeksie.Nie wiem dlaczego, ale czuję się w niej jak Madonna.Widocznie niewiele mi do niej brakuję.

czwartek, 1 października 2009

Beach.

Wróćmy na plażę.Cofnijmy się do początku.Tak będzie łatwiej i przyjemniej.

'Forever forever forever forever'
Bo czyż nie teraz właśnie czas by się dobrze czuć?

Przepraszam za natłok obrazów i dźwięków.Musiałem z siebie wydusić wiele rzeczy.Taki detoks emocjonalny.

sobota, 26 września 2009

Off.

Moja złożoność osobowościowa jest dziwna.Moja egzaltacja jest dziwna.Moje stopy są za duże.Mam trudności w nawiązywaniu kontaktów z płcią męską.Mam najwyżej 5 męskich znajomych.No dobra, może trochę więcej.Dobrze, że jestem uniwersalny jeśli chodzi o tematy rozmów i szybko się uczę.Wcześniej nie zwróciłbym uwagi na żaden samochód.A teraz znam większość modeli BMW.Ba, umiem nawet odnaleźć się w świecie suplementów i odżywek dla kulturystów.Za to moi znajomi potrafią odróżnić Dolce od Diora i wiedzą jakie trendy obowiązywać będą za pół roku.Przekazujemy sobie wiedzę o życiu niczym staruszki na ławce.
Wiksa wiksa wiksa wiksa.Po warszawskich klubach tylko to przychodzi mi do głowy.I jeśli ludzie uważają, że taniec polega na machaniu nogą jakby zrzucało się gówno z podeszwy to ja dziękują za takich ludzi.
Ostatnio w jakimś teście psychologicznym wyszło mi, że najbardziej swoim usposobieniem zbliżony jestem do kota.Pochlebia mi to.Chociaż nie wiem czy na pewno.Czy to znaczy, że szczam w kąty, wyję pod oknem i przychodzę do domu tylko jak chce mi się jeść?
Lepiej jest się ubrać czy przebrać?Noszę się z zamiarem(nie wiem czym ukierunkowanym) kupienia sobie harem pants.Nie wiem dlaczego.Nie mam pojęcia jego mać.Nie będę w tym dobrze wyglądać bo nie mam chudziutkich łydek.Chyba zostanę przy jeansach.Tak będzie bezpieczniej dla mnie i dla innych.Przynajmniej tak mi się wydaję.
O proszę.Przy wpisaniu mojego nazwiska do kolejnego testu wyszło, że jestem psem.W takim razie idę poszukać hydrantu.

czwartek, 24 września 2009

Fist.

Taniec electro, za autobusem w trakcie przerwy na zakupy, biesiadne piosenki, wspólne mycie zębów połączone z paleniem papierosów nad zlewem przed snem, dobieranie porannej garderoby czy wreszcie czytanie gazet o kulturystce przed snem, w 3 osoby na jednoosobowym łóżku.Mało.Mało.Za mało.Więcej dni.Więcej gór.Więcej niedźwiedzi i szalonych artystów.Mniej nadętych bufonów, mniej złych emocji, mniej mokrej trawy i chodzenia pod górkę.
Coś dziwnego unosi się w powietrzu.Coś jakby połączyć cytrynę z koperkiem.I dodać do tego kieliszek wódki, która nadal trochę we mnie buzuję.Szczeniackie, wiem.

poniedziałek, 21 września 2009

Naked eye.

Podobno wyjeżdżam.Podobno na 3 dni.Podobno będzie fajnie.Ominie mnie tydzień mody w Mediolanie.
Trudno.Idę na górskie szlaki.
Mam dzisiaj ogromną ochotę popatrzeć na Raquel.

czwartek, 17 września 2009

Stop.

Dyplom ustalony.Pokaz mody inspirowanej Antykiem.Teraz tylko wypożyczyć od groma książek i siedzieć i szkicować, te wszystkie elementy.Torba inspirowana pancerzem legionisty, pasek z kariatydami i kolumna zamiast obcasa.Wszystko pięknie, wszystko ładnie tylko jakoś ochoty brak.
Powiedziałem sobie stop.Basta.Dość.Skupiam się na sobie.Niech sobie inni mają swoje problemy.Ja nie będę nikomu pomagać i nikogo wysłuchiwać, jak to go świat nie kocha.Do mojego harmonogramu dnia wpisuję ważny przedmiot:"Nie obchodzi mnie nic, co mnie nie dotyczy, czyli pochwała mojemu egoizmowi".Lekcja pierwsza: Ja i świat który jest obok mnie i mnie nie dotyczy.
Świat który ma jak ostatnio zdążyłem zauważyć ważniejsze problemy.Ten tej nie kocha, on ją zdradza a ten czuję się nieszczęśliwy bo już nie wie z kim ma być.Stoję obok bo taka postawa jest najlepsza.Nie wtrącam się i nie staram się nikogo naprawiać i prostować czyjejś psychiki.
Po gwałtownej burzy zaświeci słońce.I będzie nieźle dawało.A ja będę niczym Budda w tym słońcu, siedział i sprawy ważne i mniej ważne będą mnie omijać.
Na razie zrobię sobie herbatę.Potem będę musiał porozumieć się z kimś na kim się zawiodłem wiele razy ale mimo to nadal się z nim przyjaźnię.Czy można nazwać to toksycznym związkiem emocjonalnym?

poniedziałek, 14 września 2009

Obsession

Wszystko stracone.Wszystko na nic.Nic.
Koniec.

czwartek, 10 września 2009

Funky.

W nastroju na muzykę najgłupszą ale i tak najskoczniejszą.W nastroju na odmóżdżenie się książkami, które mają niecałe 100 stron i które nie wnoszą nic do życia, prócz pustego śmiechu i może gdzieś tam głębokiej zadumy na temat mojego własnego ja.
Warto jeden dzień w tygodniu uciec od tej całej przeintelektualizowanej paplaniny i wyrwać się z bezpłciowego tłumu.
Biorę więc pod pachę książkę pożyczoną od P., która traktuje o poszukiwaniu własnej osobowości i odnajdywaniu tego swojego miejsca(chociaż jakoś tego tam nie mogę się doszukać) i idę do ogródka, pomoczyć nogi w aromatycznym, zmiękczającym i cuda podobno działającym płynie do stóp.A to wszystko z okazji czwartku.

piątek, 4 września 2009

Heart.

Ugryźć, pogryźć, pokąsać, pochapać. zchapać, chapnąć, capnąć.
Będziemy jeść Warszawę i będziemy jeść pomarańcze.Chapniemy MGMT, nadgryziemy Calvina Harris'a, i pokąsamy N.E.R.D .
Bo najważniejsze to sobie poużywać, pokorzystać , podogadzać i wymyślać nowe, dziwne słowa.Będziemy bawić się jak dzieci, dotknięte elektrycznym odczuciem, mające jeszcze czas by poudawać :D

Nie wiem czy będę chciał wracać.Chociaż jeśli do południa w niedzielę mnie nie będzie to ojciec sam się po mnie pofatyguję.Ciekawe, że jakieś odczucia rodzicielskie, rodzą się w nim tylko, gdy nie ma mnie w domu i mam nieposprzątany pokój.Wtedy za wszelką cenę musi mnie sprowadzić do domu.
"Marcinku, ja cię tak upiję, że twój tata spyta się; Chłopaki, gdzie wy się tak zeszmaciliście?!"
J. wygrywa wszystko.Zawsze.Nawet to, że musi mnie wziąć do Londynu i że muszę tam studiować.Po prostu muszę.J. tak twierdzi.Może jest w tym jakaś prawda?Może muszę tam studiować?
W końcu wszystkie drzwi same się nie otworzą.

wtorek, 1 września 2009

Say.

Koniec tańców, hulańców i swawoli.
Na dzień dobry przepiękny opierdol z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, wprowadzenie identyfikatorów i możliwość noszenia adidasów tylko z zalecenia lekarza.
Szaleństwo na całego.Oczywiście ta wariatka, która podaje się za moją wychowawczynie ustaliła jakieś zmiany, jakieś debilizmy.Trudno będzie się do tego wszystkiego przyzwyczaić ale jakoś to będzie.Grunt, że już mam pomysł na dyplom.
K. mówi, że to będzie wspaniały rok.Może ma i rację.Sezon 4 serialu "Liceum plastyczne przeciwko światu" można uznać za rozpoczęty.

Vicky.Kocham ją i jej słowotok.

niedziela, 30 sierpnia 2009

Where we gonna go?

Koniec wakacji.Dokąd pójdziemy?
Z podsumowaniami jest zazwyczaj tak, że nie ma sensu ich robić, jeśli nie są one zbyt kreatywne.Ja postaram się podsumować te wakacje szybko.Kryształowo.Nie ma tu ironii ani jadu.Nie ma tutaj pustego śmiechu.Upuszczam jad z moich wypowiedzi.Staję się przyswajalny.
Słońce nie świeci w oczy, a życie staje się łatwiejsze.

Dokąd pójdziemy?
Nie wiem jak wy, ale ja idę do nich.Mimo całego chamstwa i mojej nienawiści, to cieszę się, że mam do kogo wrócić.

wtorek, 25 sierpnia 2009

Grand.

Czemu nocą wychodzi się na miasto?Po co wieczorami przesiaduję się w klubach?Nie można tego robić po południu jak nie chce się spać?
Należę do osób które w znacznym stopniu nie lubią tłumów i tłoków.Jeśli mam się gdzieś tłuc to ze znajomymi, u kogoś w domu, nie wadząc nikomu.Wielkie wyjścia i przygotowywanie sobie na nie specjalnego zestawu ubrań ( który co tu dużo mówić, nie różni się specjalnie od tego w czym chodzę na co dzień)zaczynają mi się coraz mniej podobać.Może tak na następną imprezę ubrać się w rozciągnięte dresy i poplamiony farbą podkoszulek w których chodzę po domu?Może olać to wszystko, tą całą "dworską etykietę" i dress code.Jednego wieczoru można zachowywać się jak cham- bekać, drapać się po głowie i nie przejmować się opinią innych.Czas wyrwać się z tych kajdan idealnie uprasowanej bluzki i nieskazitelnie czystych butów.Na co to komu w dzisiejszych czasach.Wszystko co królewskie już się skończyło.
Ostatnio zauważyłem, że nasila się we mnie uczucie odtrącenia.Nie oczekuję oczywiście stania w pierwszym rzędzie i spijania śmietanki ale do jasnej cholery ja tu jestem.Halo!
Jestem egoistą.I chociaż nie wiem dlaczego to wewnętrznie odczuwam potrzebę bycia nim.
Więc może w ramach mojego niepohamowanego egoizmu i egocentryzmu i ego czegoś tam i hedonizmu i całej masy innych trudnych słów zrobię coś dla siebie.Włączę muzykę i będę mieć to wszystko w ciemnej dupie.O!

Are you starting to change?
I będę śpiewać.Śpiewać i śpiewać.
A chłopaków z MGMT posłucham w Warszawie.

piątek, 21 sierpnia 2009

Future.

Słucham Madonny, przeglądam kolekcje Johna Galliano i zdjęcia sprzed kilu dni/miesięcy/lat.Łezka mi się w oku kręci, że wszystko co takie dobre, tak szybko się kończy i, że czasy beztroski bezpowrotnie miną.Że rano nie będzie budził mnie telefon od J. z pytaniem czy już wstałem i czy przypadkiem mnie nie obudził i czy dobrze mi się spało i jakie mamy dzisiaj lekcje.Nie będę wchodził do szkoły z typowym dla mnie "zabójczym widokiem" i nikt tak jak K. nie będzie mi tak pięknie ubliżał.Zaraz się popłaczę i mój wizerunek bryły lodu runie w gruzach.
Madonna chwilowo poszła w odstawkę.Na głośniki wróciła muzyka electro i synth pop czasem wspomagany Rammstein'em połączonym z t.A.T.u .Do czego to doszło.
Co do przyszłości to jest ona mglista ale widzę przebijające się z niej błyski ciepłego różowego światła i miły zapach.Ciekawe co to za zapach.Nie potrafię go zidentyfikować.W każdym razie jest on przyjemny.Tak jak przyszłość.
Myślę o przyszłości a nie potrafię nawet sobie określić co będę robić jutro.Ba, nie wiem co będę robić dziś wieczorem.Znów wylądują na dachu N. i będę oglądać gwiazdy jedząc zapiekanki i pijąc whisky.Liczę na kreatywność ze strony znajomych.
Jeśli przekonali mnie do pójścia na karaoke to może i przekonają mnie do pójścia na koncert jakieś miejscowego zespołu.Chociaż i tak wszystko kończy się w ogródku u N.

Nie wiem dlaczego ale chce mi się śpiewać 'Walkirię" Wagnera.Rzecz jasna nie znam słów i robię to łamanym niemieckim usłyszanym kiedyś w jakieś kreskówce.Może to przez jej hełm?

You've got the love.

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Dream.


Bo najważniejsze to być sobą.
By Peggy/KaP.

niedziela, 16 sierpnia 2009

My sugar is raw.

Ciemność.Róż.Krzyki.Wybuch.Pisk.Madonna.Królowa na tronie.Niech się schowają wszystkie Dody czy inne piosenkareczki.Ona w kostiumie od Givenchy, na niebotycznie wysokich obcasach i z porażająco genialnymi układami zawładnęła Warszawą.
Moje znalezienie się na jej koncercie było czystym przypadkiem.Jeszcze kilka dni temu nic nie obchodził mnie ten koncert.Płyta mi się nie podobała i nie widziałem w nim nic ciekawego.Kiedy jednak koleżanka zadzwoniła i powiedziała, że jest możliwość dostania biletów za darmo, pomyślałem sobie: "A dlaczego by nie spróbować.I tak ich pewnie nie dostaniemy".
Nogi mi się trzęsły jak je odbierałem.Niby nic a jednak.
Madonna królową jest i trzeba było ją zobaczyć, tarzającą się po scenie, całującą tancerki, skaczącą na skakance czy udającą, że gra na gitarze, żeby to tylko potwierdzić.

Come on in to my store 'cause my sugar is sweet!
Sweet jak cholera.

czwartek, 13 sierpnia 2009

War.

"Balisz czy ty mnie kochasz?
Balisz czy za mną szlochasz?
Balisz czemu nie odpowiadasz?
Balisz czy za mną przepadzasz?"

J. po Ballantine's śpiewa mi sonety, K. łapię mnie za kolana i dyktuję mi obraźliwe sms-y to drugiego J., a N. w tym czasie usiłuję ogarnąć to wszystko i rozpalić grilla.Potem już tylko zostają surrealistyczne tematy, jak ten, że dama i pedał to nie to samo a szampana się nie piję bo się ludzie śmieją.W tle leci coś podobnego do techno czy disco i wcale mi to nie przeszkadza, bo w stanie upojenia mogę przyjąć na klatę nawet disco-polo.
Zażyczyłem sobie u N. koszulkę z Kobietą-Kot i podpis pod nią:"Nie wiem jak ty Panno Kiciu, ale ja czuję się o wiele pyszniej".Jako, że ostatnio mam ogromną fazę na czarne kobiece charaktery z filmów, postanowiłem pościągać sobie wszystkie możliwe filmy w których złe kobiety grane są po mistrzowsku.Na "Batmanie" i "Wszystko o Ewie" się nie skończy.O nie!
Śniło mi się, że miałem sukienkę od Gucciego i szpilki od Louboutina.I, że szedłem w tym wszystkim pod błocie pijany w trzy dupy, że się tak wyrażę.Obudziłem się przerażony.Chociaż biorąc pod uwagę poziom kolekcji Gucciego, to tarzanie się w błocie jest jedną z tych rzeczy które się tym ubraniom należy.
Kocham Toma Forda.Po ponownym obejrzeniu "Ikonoklastów" i dokumentów realizowanych przez FTV, stwierdzam, że moja miłość tylko się powiększyła i przekroczyła granice mojego serca i owładnęła całe moje ciało.Następna koszulka jaką sobie zażyczę będzie z Tomem, w okularach pilotkach, kilkudniowym zarostem i w białej koszuli.
W ramach szukania nowych doznań spróbowałem ostatnio boczku z grilla.Nie umarłem i nie otrułem się, więc moje wyobrażenia co do szkodliwości mięsa z grilla są błędne i całkowicie nieuzasadnione.

"Meow"

wtorek, 11 sierpnia 2009

Iconic.

Powroty do domu nawet z najlepszych wakacji bywają trudne.8 godzin siedzenia i nie mówienia też bywa trudne.Ale za to mogłem ponarzekać w duszy, że nie opaliłem się na mahoń.Chociaż dziś, dzień po muszę stwierdzić, że jestem połączeniem Valentina i Donatelli Versace jeśli chodzi o opaleniznę.Chociaż usta mi nie eksplodują i nie mam tylu zmarszczek co ta dwójka.
O tym, że jestem bananem dowiedziałem się od grupki rozwrzeszczanych, na moje oko góra 14-letnich maksymalnie wylansowanych dziewczyn.Potem mój brat nazywał mnie "Bananov" co miało świadczyć o tym, że wmawia mi, że jestem Rosjaninem i do tego bananowym.
3/4 plażowiczów płci męskiej zdawało się mieć erekcję.Może to jod, może to przez wodę może to przez nie wiem co i nie chce wiedzieć co.W tych kusych i dających po oczach jeśli chodzi o kolor majtkach prężyli się i zapewne przeżywali orgazmy na widok przechodzących dziewczyn.Chociaż co do tych dziewczyn to nie można być taki pewien czy zobaczy się kogokolwiek kto jest poniżej 30 roku życia i nie ma dzieci.Średnia wieku wynosiła chyba 40 lat i ja ze swoją 19-ką na karku chyba zaniżałem ją bardzo.
Wakacje mogę uznać za zamknięte.Teraz będę tylko siedział i nic nie robił i znów wrócę do swojego normalnego trybu życia sprzed wyjazdu.I dobrze.Bardzo się cieszę.Ale muszę coś zrobić żeby mieć jeszcze przez kilka dni w miarę ładną opaleniznę.Solarium nie wchodzi w grę.Nie chce mieć raka.Przynajmniej z tak głupiego powodu jak opalanie się nie chce go mieć.Wolę sobie na niego zapracować niezdrowymi nawykami.
Utopiłem telefon.Przypadkiem, chociaż potem stwierdziłem, że to nawet dobrze.Czy można mówić o nieświadomej premedytacji?
Kilka dni bez telefonu uświadomiły mi, że nie jest on aż tak istotny w moim życiu, o czy wcześniej nie miałem pojęcia.Żeby tylko to topienie nie stało się moim nawykiem.
Wróciłem więc do życia.Wróciłem do tego szarego i nudnego życia które tak kocham.

czwartek, 30 lipca 2009

Emotion.

Nie lubię pożegnań.Dlatego żadnego nie wygłoszę zostawiając tylko na pocieszenie Juliena.

O.I to by było na tyle.

poniedziałek, 27 lipca 2009

Burżuazja.

Bo któż z nas nie marzy czasem by dać się ponieść przynajmniej na chwilę szalonemu i bardzo egoistycznemu trybowi życia?By spijać najlepszą śmietankę i dostawać największy kawałek tortu?By móc plotkować lub przynajmniej uczestniczyć w plotce a potem uśmiechać się sztucznie gdy osoba którą obgadywano i o której mówiono podejdzie do was?
Gdzie ta dekadencka i pozbawiona skrupułów młodzież i gdzie te szalone noce które nie wnosiły nic nowego do życia prócz ekscytujących doznań, spazmatycznych wizji i niepohamowanych żądzy?
Rozpadało się to wszystko, gdy na arenę weszły te wszystkie ograniczenia.Te wszystkie zakazy i nakazy którym trzeba się bezwzględnie podporządkowywać a jednostki wyłamujące się z grupy i chcące iść dalej zostają bestialsko zgniecione do poziomu chodnika.
Ja się pytam gdzie to się wszystko podziało?!
Bogu dzięki, że jeszcze niektórzy kultywują hedonistyczne i pozbawione świętości zabawy.Dobrze, że są to ludzie których znam.
No bo każdy chce raz stać na piedestale.Byle by potem szybko nie spaść i nie usłyszeć niczym w monologu boskiej Margo Channing "Slow curtain, the end. "

By tak odpalić papierosa i z szampanem w ręku zejść ze schodów.I żeby każdy patrzył.I zazdrościł.Bo nikt nie lubi jak ktoś jest lepszy.Zwłaszcza jeśli jest lepszy ode mnie.
Egocentryzm?Wyrachowanie?A może po prostu zwykłe chamstwo próbujące się wpasować w arystokrację.

poniedziałek, 20 lipca 2009

Teens

Dziwnie uprałem ręczniki.Są bardzo dziwne w dotyku.Może były w za wysokiej temperaturze?Do tego są jakieś sztywniejsze niż zazwyczaj.Dziwne.
Muszę przestać rysować buty na każdej możliwej powierzchni, na której da się coś rysować.Ostatnio nawet narysowałem but na jakieś szybie w komórce.Nie wiedziałem, że śrubokrętem się tak wspaniale manewruję.
Jako dziecko robiłem dużo dziwnych rzeczy.Na przykład jak ktoś oglądał telewizor a ja chciałem przełączyć to podbiegałem, przełączałem program na jego oczach wsadzałem palce do uszu i udawałem, że to nie ja bo skoro nie słyszę żadnych krzyków to nic się nie stało.Innym razem zdarzało mi się naklejać plastelinę na nocną lampkę bo uważałem, że dzięki temu będzie ona świecić na kolorowo.Jednak najwięcej było problemów z przygotowaniami do dorosłego życia.Jak miałem 3,4 lata to zamknąłem się w łazience i ogoliłem sobie twarz.Oczywiście nie było co golić i jedyne co udało mi się zrobić to sobie krzywdę nacinając sobie twarz i ręce.Oczywiście malowałem sobie oczy czarnymi kredkami, cieniami do powiek malowałem usta i tuszami do rzęs brwi.I chociaż robienie sobie makijażu nie można zaliczyć do moich przyszłych dorosłych zajęć, to trzeba przyznać, że biegając tak po domu musiałem robić niebywałe wrażenie.Potem oczywiście łapałem jakiś kolorowy długopis i rysowałem sobie diadem czarodziejki z księżyca na głowie i księżyca na uszach.
Coś mi zostało z tej dziecinady.Nadal próbuję, zatykać uszy gdy dzieje się coś złego, żebym nie słyszał krzyków i wrzasków dochodzących w moją stronę.Z czasem ewoluowało to w kupowanie sobie zestawów słuchawkowych i słuchanie mp3 przez cały dzień.Z minimalnymi przerwami na rozmowy.
Muszę oddać telefon do naprawy bo wejście na słuchawki się rozdupcyło.A ja nie mogę iść czy jechać gdzieś dalej bez muzyki która zagłusza mi wszelkie debilizmy tego świata.

piątek, 17 lipca 2009

Dimensional.

Marcin idzie się bawić.Marcin przełamuję wewnętrzne opory.Marcin będzie baunsować.Marcin zamierza dzisiaj zaszaleć.Marcin przestaje pisać o sobie w trzeciej osobie.
Mam koszulkę z Pin-Up Girl w stylu lat 50-tych albo 60-tych.Mam moje flamingi które nie pasują i z których schodzi już farba i emalia.Mam to wszystko gdzieś, że będzie ścisk, że będzie dużo brzydkich ryjów.Mam gdzieś, bo ja i tak będę ledwo przytomny.
Otumaniony tańcem.

"Życie to karuzela dziecinko.Wchodzisz i nie ma bata żebyś zszedł zanim się porzygasz."

środa, 15 lipca 2009

Connect.

Dzisiejszy wieczór rezerwuję dla kryształowej zimy Dolce & Gabbana.Najlepszej z możliwych.W doskonałej jakości wideo.

Zebrało mi się na wspominanie.

poniedziałek, 13 lipca 2009

Vanished.

Ostatnio napawa mnie lęk.Bardzo dziwny lęk.Nie wiem przed czym.Przed czymś nieuchronnym.Matura?koniec wakacji?brak życia emocjonalnego?
Powiedziałem sobie, że teraz nie będę się niczym przejmować i że będę miły dla ogółu.To już któryś raz składana sobie obietnica bez możliwości wykonania.Wiadomo, miałem sobie nic nie obiecywać, ale w obliczu zbliżającej się katastrofy, którą wyczuwam przez mój lęk(może to ta przygnębiająca muzyka wszystko zrobiła?)jest to konieczne.
Dosięgnął mnie kryzys.Nie ogłaszam co prawda upadłości ale blisko mi do bankructwa. Muszę sobie znaleźć pracę, bo wyjście na imprezę stanie się niedługo niemożliwe.Z mojego portfela wyleci ćma jak w kreskówce, krzycząc "jestem wolna!".
Czy ktoś wie jak zarobić żeby się nie narobić?Bo ja coraz bardziej staczam się w dół i mogę już pracować prawie wszędzie.

Wychodzę z domu.Trzaskam drzwiami i wychodzę daleko.Czas odwiedzić babcię.Może tak.

czwartek, 9 lipca 2009

Bulletproof

Jak byłem mały to tata powiedział mi, że znajomych to mogę mieć wielu a przyjaciela ma się tylko jednego.On sam nie znosił serialu "Przyjaciele" bo uważał go za nielogiczny i infantylny.Chociaż on nie ma jakiegoś wysublimowanego gustu, to i tak większość rzeczy krytykuję lub kwituję dziwną miną.Nie znoszę tego.Nie chce być taki jak on.Mam jakąś psychologiczną blokadę żeby nie robić tego co on i nie zachowywać się jak on.Jak już się zachowam jak on, to gdy to do mnie dociera to dziwnie się czuję.
Miałem sen w którym 2 godziny szedłem do szkoły.Było już niesamowicie ciemno gdy tam doszedłem, do tego buty mi się rozlatywały.To był koszmar.Nie znoszę się spóźniać.
Słońce przebija się przez burzowe chmury.Uwielbiam ten widok.Ale to chyba też znak, że trzeba będzie zebrać zaraz pranie ze sznurków.
Podoba mi się obecny stan pogody.Wieje mocny wiatr, czasem jest słońce, częściej deszcz a wszystko zdaję się mieć taki soczysty i żywy kolor.Na trawie widzę zielenie, szmaragdy, żółcie, błękity, brązy a nawet czerwienie.Chyba przestanę brać to świństwo bo już zaburza mi postrzeganie świata.

It's only fashion!

poniedziałek, 6 lipca 2009

Groove.

Uciekam.Uciekam od bieżących wydarzeń.Nie wiem gdzie uciekam i po co.
Idę w dal.Z Isabelą.Chociaż wolałbym bez niej.Dlaczego takie dobre zdjęcia powstają przy tak złych modelkach?

Kupiłem sobie wymarzone buty.Czyżby nadchodził długo oczekiwany podbój świata?Nie wiem.Może tak, może nie.Czas wreszcie realizować marzenia i cele.
A w ogóle to 2 dni temu minął rok odkąd powstało to badziewie.Czy coś się zmieniło.Nie mam pojęcia.Dalej marzę o własnym pokazie.Koniec z siedzeniem na dupie.Czas działać.

piątek, 3 lipca 2009

Send.

Nawet nie wiedziałem, że mam tylu kolegów.Będąc na stadionie się o tym dowiedziałem.Co chwila wołano do mnie: "kolega, kolega ! skarpetki", "kolega, buty, oryginalne", "kolega, kolega, ładne majtki, chodź chodź".
Nie muszę chyba mówić, że powrót po tylu latach na to targowisko odcisnął wielkie piętno na mojej psychice.Wrócę tam dopiero za rok albo najlepiej nigdy.Prawdę powiedziawszy, to nie wiem, dlaczego pojechałem tam w ogóle.
Nie lubię ludzi.Nigdy ich nie lubiłem.Nie lubię ich bo się pewnie ich boję.
Boję się osądów i spojrzeń.
Czy moje wpisy nie są zbyt emo?

Wieczór z latami 70-tymi i 80-tymi.I niech na Boga, obniży się temperatura.25 stopni Celsjusza w nocy to stanowczo za dużo.

Z wieczoru z latami 70-tymi i 80-tymi nici.Nie umiem przełamać wewnętrznych oporów przed pójściem do klubu którego nie lubię.Nie umiem i już.Po co mam iść skoro wiem, że i tak będę się tam źle bawić.Mimo iż muzyka wskazywałaby na coś innego.

środa, 1 lipca 2009

Spellbound! Spellbound! Ooohoo!

I na co jej to było? Na co było puszczać sąsiadce "hity" z radia Eska?I teraz będzie miała bombardowanie muzyką która ją przerazi.Znając jej hiper katolicyzm przybiegnie zaraz do mnie i wbije mi krzyż w czoło.
Czy każde wyjście na dwór, choćby po to żeby rozwiesić pranie musi kończyć się tym strasznym uczuciem, że wszystko się do ciebie lepi i, że jeżeli się nie umyjesz po raz 10-ty dzisiaj to niedługo ubrania nie będzie można od ciebie odlepić?Dlaczego do cholery pogoda jest tak strasznie duszna, że największe pasztety z osiedla chodzą w jeansowych mini i japonkach, odsłaniając swoje boki przymałą bluzką.Niech spadnie deszcz i te widoki się skończą.

Chyba czas jakoś produktywnie wykorzystać część wakacji.Może coś namaluję?Albo przynajmniej przestanę siedzieć przed komputerem tak długo.
Powietrze dziwnie pachnie.Jakby cytryną i koperkiem.Straaangeeee.

poniedziałek, 29 czerwca 2009

100.

Po całym tygodniu dzielenia łazienki z innymi, mycia zębów gdy ktoś na ciebie patrzy i golenia się przed lustrem gdy stoi za tobą tabun ludzi, nie ma nic lepszego niż wejście do własnej łazienki w domu i umycie się we własnym prysznicu.Bez klapek, bez cieknących wężów prysznicowych, bez obskurnych zasłon i co najważniejsze samemu.Nikt mi nie wejdzie i nie będzie się patrzeć czy ktoś się myję czy jednak nie.
Opaliłem się na karku i na rękach.Nie, nie pójdę niczego wyrównywać na solarium.Nie lubię śmierdzieć jak kurczak po wyjściu z takich miejsc.
Jestem sentymentalny.Płaczę przy ostatnim odcinku "Czarodziejki z Księżyca" i płakałem przy "Billie Jean " Michaela Jacksona.Nie wiem z czego wynika mój niski próg wzruszeń.
Jak na setną notkę to za dużo się nie napiszę w niej.Może przy dwusetnej uda mi się sklecić jakoś lepiej zdania.Na razie myślę tylko o moim łóżku.O prostym, nie wygiętym w żadną stronę łóżku z moją twardą poduszką.
Muszę odespać ten tydzień.


Tak naprawdę to nie wiem czy to jest setny post.Przyjmijmy, że tak.Przynajmniej w pulpicie nawigycyjnym tak napisali.

niedziela, 21 czerwca 2009

Break.

Wracam za tydzień.Z nową energią, z nowymi pomysłami i z setną notką.

Zostawiam was z Vladą skąpaną w pięknym, ciepłym świetle i Circlesquare.

piątek, 19 czerwca 2009

Sweet single lady.

Ja:W co ja mam się ubrać?
N:Coś że jak obrzygasz albo się wypierdolisz to żeby nie było ci szkoda.

Za 5 godzin party z okazji zakończenia kolejnego roku szkolnego z którego nie wyniosłem za wiele, prócz rozstrojenia nerwowego i większej ilości siwych włosów niż przedtem.
A po niedzieli już tylko chillout.Pędzel do ręki, pod drzewo z papierosem i winem.I tak przez cały tydzień.Malarskie jazdy na całego.
Kończąc tą ciężko piszącą się notkę i starając się wnieść jakąś kreatywność do mojego ubioru, prócz chustki albo wisiorka z flamingami, chciałbym życzyć dobrych wakacji sobie i wam.

Wrócę kiedyś.Chyba.Pewnie jutro.Mniejsza o to.

czwartek, 18 czerwca 2009

Sky.

Ze wszystkich zwierząt na świecie najbardziej kocham flamingi.Wiadomo to zresztą nie od dziś.Znaleźć coś do założenia z flamingiem graniczy z cudem.Kiedyś znalazłem świetną koszulkę z flamingami w Zarze-straszna szmata.Mogłem nią najwyżej zetrzeć kurze z półek.Ogromnym szczęściem napełnił mnie dzisiaj fakt, że w H&M były wisiory męskie z flamingami.Aż podskoczyłem ze szczęścia i wykrzyknąłem "Tak!".Nie trzeba chyba mówić, że właśnie mam je na szyi.Będą wspaniale prezentować się jutro na zakończeniu roku do czarnego, cienkiego krawata i mojego znalezionego w ciuchu uroczego cukierkowego sweterka.
Czy to nie za bardzo landrynkowe mieć tyle różowo podobnych rzeczy?Przerażam sam siebie.

Byłem dzisiaj we wszystkich możliwych centrach handlowych w Warszawie.Jeden aparat a trzeba go szukać po całym mieście.Gdy mój ojciec dostawał spazmów związanych z kosztami ja przez teleskop na wystawie oglądałem ludzi.I tak jedna kobieta nie miała dzisiaj majtek, a jeden koleś miał tak obcisłą koszulkę, że można było zobaczyć, że starannie wygolił klatę.Aż się błyszczała pod tą cienką i spiętą warstwą poliestru.
Dziewczyna która jadła loda miała okropnie żółte siekacze, a chłopak obok niej nie umył uszu.Do tego miał podrabiane buty.Literka 'K' w nazwie NIKE była przekrzywiona.
Przymierzałem dzisiaj okulary(no bo co ja mogę robić w sklepie z kartą na której mam jakieś 20 złotych?).Znalazłem wspaniałe cieniowane, pół przeźroczyste oprawki i niebieskie szkła.Oczywiście były za małe i wyglądały okropnie na mnie.Co dobrze wygląda na wystawie nie zawsze wygląda dobrze na mnie.Ale akurat ta zasada jest w wielu przypadkach oczywista.
Pójdę chyba napić się wina w wigilię opuszczenia szkoły na 2 miesiące.Tyle mi zostało z edukacji w tym roku- polubiłem i nauczyłem się wypić dużo wina w mało czasu.
Czego ja nauczę się za rok?Może polubię piwo?Albo od razu będę wpieprzał sushi?

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Weapon.

"Wszystkiego kurwa najlepszego!"
"Wszechogarniającej poezji ci życzę."
"Chodź się uściśniemy.Tak po męsku."
Życzenia przybierają różną formę.Ja sobie dzisiaj życzę żebym nie wyglądał na to 19 lat.I żebym cały czas kończył 18 lat.Tak przynajmniej do 50 roku życia.

niedziela, 14 czerwca 2009

Fuck!

Gdzie moja muzyka pytam się ja? Gdzie moje szukane w pocie czoła kawałki?
Może lepiej byłoby od razu przyłożyć mi pistolet do skroni zamiast kasować moją muzykę.
Yhh!

Muszę przywrócić system.Nie tylko komputerowy.

czwartek, 11 czerwca 2009

Bumper.

"Marcinek, kurwa przepraszam.Podaj łapkę na zgodę."

Po całym szale związanym z zaliczaniem czas na odpoczynek.Czas poprzeciągać się w łóżku, pospać jeszcze 'minutkę' i nie zwracać uwagi na przychodzące wiadomości i nieodebrane połączenia od ludzi na których mi już nie zależy.
Z powodu zrobienia wielkiego prania i nie przewidzenia, że nie będę miał żadnych zapasowych spodni żeby gdzieś w nich wyjść, dzisiaj siedzę w domu.
Pogoda to istna katastrofa.Wieje wiatr, ale jednocześnie jest niesamowicie gorąco i duszno, co sprawia, że najlepiej zaszyć się w ciemnym kącie i siedzieć tam aż do zakończenia tego stanu pogody.Dlaczego nie może być najwyżej 15 stopni, trochę słońca i rześkiego wiatru? Czy ja wymagam za wiele? Spytam się nawet jak Miranda w filmie "Diabeł ubiera się u Prady" : Am I reaching for the stars here?.Ten film jest dla mnie kultowy.Zaraz chyba go obejrzę.
Cieszę się, że jest czerwiec, bo w czerwcu mam urodziny i dostaję zawsze więcej od życia.Więcej pozytywnych emocji, więcej nowych ciekawych doświadczeń.Jestem teraz w dobrym oddziaływaniu Merkurego.I oby tak zostało, bo policzymy się Merkury!

wtorek, 9 czerwca 2009

Giant.

-Masz rozwiązaną sznurówkę.
-Dzięki.Wiesz, kiedyś moi wujkowie zginęli przez rozwiązane sznurowadła.Schodzili ze schodów, potknęli się i szaleniec porąbał ich na kawałki.


Pięknie pada.Tego mi było trzeba po całym dzisiejszym szalonym dniu.Dniu pełnym rysowania, dokańczania, zaliczania, odpowiadania, uczenia.Cały dzień po brzegi wypełniony niepotrzebnymi, aczkolwiek dla wielu jakże istotnymi sprawdzianami.Dzień który został zwieńczony egzaminem z matematyki.Dzięki Bogu, że siedzę koło mądrych ludzi.
Podobno sny bardzo liczą się w życiu człowieka.Podobno odzwierciedlają pragnienia, bóle ponurej egzystencji i wszelkie inne emocje. Tylko dlaczego mi bez przerwy śnią się butiki wypełnione po brzegi dizajnerskimi ubraniami, a ja jestem ładną i szczupłą blondynką która to każde ubranie przymierza.To chyba przez to, że w dzieciństwie na zmianę bawiłem się w wojsko i dom.Już nawet dzieciństwo wpływa na moje życie teraźniejsze.Jestem zbyt chłonny.Jak coś zobaczę, to potem prześladuję mnie to przez całe życie.Jak raz nie miałem możliwości obejrzeć do końca jakiegoś filmu, to przez tydzień mi się śniły alternatywne wersje zakończenia skonstruowane w mojej wypaczonej psychice.
Muszę sobie kupić jakieś nowe okulary.Widziałem fajne awiatory.Chyba będę moje, bo wyglądam w nich nieziemsko dobrze, co znaczy, że na warszawski lans będą w sam raz.Powoli staję się tym z czego się wyśmiewam.Ehh.Ta egzaltacja mnie wykończy.Raz dobrze, raz źle.Muszę się zdecydować którą ścieżką iść.Na razie jedyna która jest dobrze wytarta to ścieżka niepohamowanego hedonizmu, wypełnionego po brzegi małymi przyjemnościami.A jutro to aż sobie kupię najdroższego loda i niech stracę.Zjem go w drodze do domu, słuchając Circlesquare.Przełamię swoją niechęć do jedzenia publicznego.A niech wszyscy widzą, że wszystko jest możliwe na tym świecie.Nawet przełamanie najdziwniejszych lęków i fobii tak pospolitej osoby jak moja.
Telefon poruszył się po biurku.Albo jest krzywe, albo sam z siebie zawibrował bo nie dzwonił nikt.Złośliwość rzeczy martwych.

Ladyhawke.Znów do niej wracam.Tak jakby instynktownie.
A tak naprawdę to nie mogę znaleźć żadnego teledysku La Roux który mógłbym wkleić.Debilny ju tub.

sobota, 6 czerwca 2009

Bright blue.

Przyszłość rysuję się w różowych barwach z lekką nutką pokochanego ostatnio przeze mnie bladego odcienia błękitu.
Muszę tylko jakoś dotrwać do końca następnego tygodnia.Podobają mi się te łikendy z wyłączonym telefonem.

Sobota, Alison i ogromna ilość prac do zrobienia.
Życzcie mi szczęścia, bo na pewno mi się przyda, żeby utrzymać linijkę w ręku i narysować prosto linię co prawie nigdy mi nie wychodzi.Ach te moje nienadające się od większości rzeczy ręce.
A co ja będę tutaj pisał.Praca czeka.

środa, 3 czerwca 2009

Suddenly don't know.

Według testu Dalajlamy mój seks jest brudny, moje życie jest spokojne, mój partner jest uroczy a ja sam jestem tępy.Do tego najbardziej w życiu liczy się dla mnie duma i honor, zaraz potem rodzina i miłość.Kariera i pieniądze na końcu.Gdybym wiedział co do czego przyporządkować i jak to ułożyć, żeby było po mojej myśli, nie wyszłoby tak ckliwie.
Kradnę.Chociaż nazwijmy to inaczej.Pożyczam.Dzisiaj stało wielkie pudło ze starymi książkami obok biblioteki.Inni też pożyczali.Ja pożyczyłem na zawsze "Don Kichota","Panią Bovary,"Komu bije dzwon" i coś tam jeszcze.
Postanowiłem sporządzić spis rzeczy, które mnie wkurwiają, doprowadzają do szewskiej pasji i potrafią zirytować.Nienawidzę:
-Zapachu tłumu ludzi.
-Czekać na kogoś, gdy ten się spóźnia.
-Przesadnej dbałości i przesadzania w dopieszczaniu rysunku,malunku i bóg wie czego jeszcze.
-Gdy proszę kogoś o zrobienie czegoś dla mnie szybko, a ten ktoś się ociąga.
-Gdy proszę kogoś żeby poczekał na mnie, a ten idzie dalej.
-Kiedy przychodzi sznurować mi buty na środku chodnika.
-Gdy idąc ulicą ktoś się na mnie za długo patrzy.
-Jeść loda publicznie.
-Pić w miejscach publicznych(rzadko mi się to zdarza)
-Gdy pod oknem miauczy mi kot.
-Jak dostaję ulotki o kredytach, wyborach, promocjach i konkursach.
-Zatrzymywać się na pasach.
-Gdy mam suche łokcie.
-Jeść publicznie zapiekankę/kanapkę/hamburgera.
-Fryzury na 'czeskiego piłkarza'.
-Jasnych dżinsów.
-Jak mi usta wysychają.
-Kiedy na apelu w szkole ludzie udają, że mają talent komiczny.
-Kiedy ktoś nie umie wykrzesać z siebie żadnej mimiki.
-Jak podbiega do mnie duży pies i mnie obwąchuję.
-Opalonych ludzi.
-Nauki chemii.
-Jak ktoś widząc pokaz mody, mówi, że nie wyszedł by tak na ulicę.
-Jak ktoś udaję, że zna się na sztucę.
-Ananasów.
-Jak zamiast serialu puszczają mi mecz.
-Jednego z lektorów filmowych.
-Jak za szybko przesuwają mi zakupy na taśmie w supermarkecie i muszę zapierdalać i szybko to pakować bo czeka reszta klientów, a ja jeszcze nie spakowałem swoich rzeczy.
-Przymusu szukania właściwego rozmiaru buta po całym województwie.
Jestem chyba pełen kompleksów i skrajności.Jebać to.

I want to break free! I want to breeeeaaaak freee!

Och Freddie.

piątek, 29 maja 2009

Green.

Napierdala deszcz a ja siedzę niemalże przykuty do kaloryfera w nadziei, że zaraz będzie ciepły, bo mam wszystkie rzeczy niesamowicie mokre.Zachciało mi się biegać po deszczu.
Wciągnąłem się w Naszą Klasę.Mimo iż z założenia ten portal miał służyć odnajdywaniu znajomych po latach, to ja i tak tam siedzę i zapraszam ludzi z mojej obecnej klasy.Zastanawiam się po co mi tyle serwisów społecznościowych.Mam parcie na szkło?
Dzisiaj miałem dzień żałoby ekonomicznej.Christian Lacroix ogłosił upadłość i siedziałem na praktykach wkurwiony jak osa.Co ta moda robi z człowiekiem.Chyba bardziej przejmuję się od samego Lacroixa.
Dzisiaj dostałem album ze zdjęciami które w ramach praktyk robił nam fotograf-szef zakładu.Jedno zdjęcie wygląda jak wyjęte z lat 40-tych.Tylko autografu brakuję.

"Feeling like a woman looking like a man"

poniedziałek, 25 maja 2009

People.

Mój kot siedzi mi na kolanach i próbuję zjeść własny ogon niczym mityczny smok czy tam wąż.
O tym jak dobrze jest mieć znajome które mają ray bany i które je z chęcią pożyczają nie trzeba mówić.Ostatnio stado małoletnich bananów przyglądało mi się i patrzyło na bok w poszukiwaniu napisu.Kiedy go znaleźli wprost chcieli mnie rozszarpać, że oni noszą prawie wayfarery a ja noszę oryginalne.Kupione w lumpie za 5 złotych ale zawsze są.Potrzebne mi czasem takie chwilę wyższości nad innymi.Komu nie?
Jutro dzień matki.Ja pierniczę.Nie wiem co kupić.Kubek?Popadam w rutynę jeśli chodzi o prezenty.
Mam ograniczone możliwości pisania, gdyż kot strasznie się rozpasał na moich kolanach o zaraz wejdzie na klawiaturę a ja przez moje miękkie serce nie zrzucę go od tak, bo będzie piszczeć.
Jebane miękkie serce.
Przynajmniej włączę głośno muzykę, żeby dobić moich znienawidzonych, 'porządnych' sąsiadów, którzy mają syna przygłupa i córkę 'cichą wodę'.A niech słuchają krzyków z męskiej linii Prady.

środa, 20 maja 2009

Pretty Baby.

Jestem zawieszony w niebycie.W niebycie własnej kreatywności.Nie mam ochoty na nic.Snuję się po domu i po mieście jak widmo, jak zjawa przeszłości i nie daję sobie do zrozumienia, że coś się skończyło, że czas sobie dać z czymś spokój.Zadręczam się wyrzutami sumienia które nie należą do mnie.Do tego wszystkiego popadam w bełkot literacki.
Wypatrzyłem sobie nowe okulary.Nie są co prawa przeciwsłoneczne- wręcz przeciwnie- są przeźroczyste.Spodobał mi się ich kształt.Mimo tego, że miałem je na sobie 6 sekund bo spieszyło mi się na pociąg, to wiem, że i tak je kupię i będę w nich chodził, a ludzie będą się pytać po co mi przeźroczyste okulary.Sprawdza się to stwierdzenie, że może to nie ja jestem szalony, tylko świat i ludzie wokół mnie.Chociaż można spierać się z tą moją normalnością.
Mam ochotę na pomidorówkę.Nic nie poprawi mi bardziej humoru.

niedziela, 17 maja 2009

Wonder.

Sztuka zbliża ludzi i niszczy bariery etniczne, kulturowe i każde inne.
Dowód? Wczoraj pod Muzeum Narodowym była ogromna kolejka.Wiadomo, mało kto ma czas i ochotę iść do niego w tygodniu i płacić za "Bitwę pod Grunwaldem"(która jest mocno przekłamana, ale o tym może kiedyś indziej), kiedy można pójść za darmo w sobotę z okazji "Nocy Muzeów".W tej ogromnej kolejce była wszelka masa ludzi.Byli nawet osiedlowi ziomcy-dresi.Cóż z tego, że stali z piwem, stali w kolejce do muzeum i to się liczy.Każdy człowiek powinien mieć jakąś podstawę historii sztuki.Powinien przynajmniej odróżniać Rubensa od Rembrandta, Michała Anioła od Rafaela, czy Leonarda da Vinci od Picassa( były takie przypadki).Trochę kultury do cholery!
Na Pradze była wystawa zdjęć Lagerfelda.Gdyby nie ograniczenia czasowe,i dziura w bucie( a potem w domu mokra, czarna skarpetka) to zobaczył bym sobie te zdjęcia które nic od siebie nie odróżnia.
Co do butów, to muszę sobie kupić nowe i nie mam zielonego pojęcia co chce.Podoba mi się jakieś 10 modeli, ale za Chiny ludowe nie umiem wybrać tego jedynego, właściwego w którym będę popierniczał całe lato.Proszę o pomoc, co mam nosić w tym roku.
Jestem w ruchomych piaskach własnego narcyzmu.

piątek, 15 maja 2009

Last kiss.

Tryskam świetnym humorem.Moi drodzy zaliczyłem matematykę i mogę teraz spokojnie się opierdalać.W poniedziałek będę stylizował koleżankę na Larę Stone.Prócz tego, że chcą mnie wziąć do wojska, to wszystko jest wprost C-U-D-O-W-N-E.
Piję wino, palę papierosy, gadam absurdalne rzeczy, a jutro nawet pojadę na 'Noc Muzeów' do Warszawy.Czuję się jak bym należał do cyganerii artystycznej.W domu już tylko myję się i śpię.Cały czas gdzieś mnie ciągnie, gdzieś muszę jeździć.Cieszę się, że mam daj Bóg niewyczerpalne źródła pieniędzy od rodziców.Dzięki temu przetrwam ten i następny tydzień.
A ten tydzień, to znów wino,parodiowanie mojej wychowawczyni, piwo i zbereźne rozmowy.
W oparach absurdu chciałoby się rzec.

poniedziałek, 11 maja 2009

Panther.

Życie kulturalne X zazwyczaj toczyło się wokół rzeczy, które z kulturą nie mają jakiegokolwiek znaczenia.Kiedy wyprowadziła się do innego miasta na kilka tygodni, całe dnie siedziała albo w McDonaldzie albo w domu przed telewizorem.Spasła się i wygląda strasznie.Kiedy wróciła do rodzinnego miasta, co było spowodowane rzecz jasna eksmisją z mieszkania, to jej życie to przede wszystkim jedno wielkie nic.Jeżdżenie w kółko z Y tym ich "samochodem" i nie robienie niczego.Za miesiąc chcą wziąć ślub cywilny.Stwierdzenie, że "wróblem wyleciał a wołem przyleciał" to w 100% to co się stało z X. Kiedyś nawet ładna, nawet z dobrą figurą i nawet w miarę ładnymi nogami.Teraz to wielkie coś z wylewającymi się bokami, z niedokończonym tatuażem i strasznymi włosami.Nie będę odbierał od niej telefonów.Nie chodzi o to, że brzydzę się z nią przebywać.Mimo wyglądu X zchamiała i zburaczała na potęgę, przez co rozmowy z nią przypominają koszmar.Kiedyś była ciekawym źródłem anegdot, jednak teraz to dno, które mam nadzieję kiedyś wyjdzie z tego.Ja jednak jej w tym nie pomogę.
Pierwszy plener fotograficzny.Co prawda w miejscowym parku, ale przyuważyłem jak się robi zdjęcia i muszę stwierdzić, że fotografię ślubne nie są takie złe.Chociaż ja bym im dał papierosy do ręki i zaczął robić coś na granicy fetyszu, perwersji i erotycznego rozpasania. No i trzymałem jakieś 30 tysięcy złotych w ręku w postaci aparatu i drogiego obiektywu.Jestem przytyrany do granic możliwości, a do tego musiałem zabulić za pomadkę do ust aż 11 złotych, co wprawiło mnie w roztrojenie nerwowe na cały dzień.Następnym razem spojrzę na cenę zanim coś kupię.
Jestem w klimacie disco.
Byłem w Harlemie.Bez rewelacji.Banana na bananie i wszyscy w Lacoste i Nike'ach.Chociaż pojechałbym jeszcze raz.

Pośpiewam, potańczę i będę cieszył japę do tej piosenki.

piątek, 8 maja 2009

Fire!

Jeśli wszystko wokół cię irytuję i nie pomaga na to CSS ani tym bardziej Goldfrapp, to znak, że chyba trzeba wyjść na dwór.
I tak zrobię.
No bo ile można siedzieć w domu.Przeczytałem już "Ludzi bezdomnych" i na razie nie mam ochoty nic czytać.Idę na szampana.

poniedziałek, 4 maja 2009

Physical.

No i w pytkę.
Praktyki mam tylko w poniedziałki i czwartki.Resztę tygodnia będę wegetował.Zrobię co mam zrobić, kupie sobie następne okulary w H&M i wybłagam mamę o pieniądze na bluzkę z napisem w cętki.Także niech słońce mi przyświeca, włosy mi szybko rosną, spodnie ładnie się ułożą a okoliczności natury będą jak najlepsze.Na ten tydzień sobie tego życzę.

Ja będę rozkoszować się spadającymi płatkami czereśni w moim ogródku, czytając "Annę Kareninę" i paląc cygaretki.

niedziela, 3 maja 2009

Little.

-Słyszałem, że wcisnąłeś dupę w rurki.
-Szybko to się rozeszło.
-Wiesz, takie chwilę nie zdarzają się codziennie.


Tak.Wcisnąłem się w rurki.A raczej w coś pochodne rurkom.Mniejsza o to.
Mówiłem kiedyś, że "Ludzie bezdomni" potrafią zanudzić na śmierć.Potrafią, ale za to idealnie nadają się do podróży pociągiem.Jeden rozdział i już jesteś w Warszawie.
Muszę sobie kupić bluzkę z deseniem w panterkę.W jednym ze sklepów widziałem niebieską bluzkę z napisem w tym wzorze.Od razu mi się spodobała, chociaż ten wzór nie zawsze mi się podobał.Do tego widziałem w niej ogromne inspirację wiosennym Lanvinem.
W tabeli co lubię na jakimś społecznościowym portalu napisałem, że lubię rysować buty.
Trzeba zobaczyć marginesy zeszytu od polskiego.Manolo Blahnik to przy mnie amator,z tymi swoimi butami na niskim obcasie i ze szpiczastym czubkiem.
Śniło mi się, że potrafię wysoko skakać.Przeskakiwałem przez latarnie, domy i wieżowce.
Ciekawe co na to sennik:
Skok przez płot, mur lub ogrodzenie: pokonasz wszystkie trudności.
Czyli nie mam się czego bać.Puszczę więc wiosenną Balenciagę na cały głośnik i nie będę bał się, że niedziela to dzień spokoju i, że komuś się może nie spodobać.
Siiiiirens!

czwartek, 30 kwietnia 2009

Smile?

Jest za gorąco.Definitywnie.
Znów śniło mi się, że jestem ładną blondynką w drogich ubraniach, jeżdżącą na fajne imprezy.Znów miałem długie nogi, lateksowe legginsy i botki nabijane ćwiekami.Od dziś nie myślę tak intensywnie o modzie.Chociaż to będzie trochę niewykonalne.
Czy wy też macie tak, że jedna, błaha czynność sprawia wam niewyobrażalną przyjemność?
Ja mam.Bańki.Kocham puszczać bańki.Na urodziny chce dostać pistolet na bańki.A. ma mi go kupić.Wtedy będę latał i cieszył się w pełnym słońcu puszczaniem baniek.
Na razie pójdę do pierwszego lepszego hiper marketu i kupie sobie małe pudełeczko i będę puszczał bańki z balkonu.
Bańki.A wam co sprawia przyjemność?

Darujcie mi tą z dupy wysraną notkę.Słońce mnie za bardzo nagrzało.

niedziela, 26 kwietnia 2009

Mad.

Uganiam się za niepotrzebnymi sprawami, zamiast martwić się i zacząć robić coś, co bardziej przypomina pracę twórczą.Zresztą ja już tak mam.Najpierw wielkie pomysły i ogromny zapał, a potem tylko strzępy ambicji i niechęć do siebie, że nic nie zrobiłem, tak jak sobie zaplanowałem i że ostateczny efekt mija się z moimi założeniami, które w wielu przypadków są aż niewykonalne.
Myślę, myślę, przetwarzam i przeprojektowuję obraz kobiety, którą chcę narysować w zwiewnej sukience i która ma mieć w sobie tą lekkość, bez całej otoczki w stylu kwiatków i piórek.Myślę o mrocznej stronie piękna, o czarnych koronkach, o gorsetowych sukienkach, o cyckach i majtkach.Myślę ,bo ten konkurs nie daję mi o sobie zapomnieć.Muszę się skonsultować z K.On mi powie czy pokazać więcej cycka czy dupy.A może wszystko ładnie zakryć i zmusić do myślenia?
W dalszym ciągu nie mam pojęcia o co chodzi w chemii i w dalszym ciągu nie umiem określić kątów z matematyki.Gdyby Bóg obdarzył mnie bardziej pofałdowanym mózgiem, to nie miałbym takich problemów.Podobno pisanie i rysowanie lewą ręką pobudza ośrodek kreatywnego myślenia.Muszę chyba przerzucić się tworzenie lewą ręką, bo inaczej czarno to wszystko widzę.Widmo matury jest coraz bliższe, bo rok może wydawać się długi, ale jak wiadomo, odkładanie wszystkiego na ostatnią chwilę sprawia, że wszystko dzieję się za szybko.A oczywiście obiecałem sobie rok temu, że nie będę nic odkładał.
Jak przestanę sobie obiecywać to pewnie wszystko pójdzie po mojej myśli.Od dziś koniec z obietnicami.Obiecuję to sobie.
Poskaczmy z Sonią Rykiel.