wtorek, 30 grudnia 2008

Are You Ready?

Szczęśliwego Nowego Roku.


"Bang bang, he shot me down
Bang bang, I hit the ground
Bang bang, that awful sound
Bang bang, my baby shot me down..."

poniedziałek, 29 grudnia 2008

Mellow Yellow.

No kurwa jego mać! Żeby w całym mieście nie było nawet paczki mięsa mielonego!Chce zrobić spaghetti!Gdzie ja mam je kupić jak nie w tym mieście?!Na Allegro?!
Mińsk mnie przytłacza i dobija.Jest tu brudno i wiecznie ciemno.Nie ważne czy jest wiosna czy zima.I tak jest zimno.Czy ten zaścianek, te popłuczyny przed Warszawą leżą w jakimś pasie zimnych frontów atmosferycznych? Muszę się stąd wyrwać na ferie.Byle gdzie.Nawet do tej całej Warszawy, do centrów handlowych w których dostaję spazmów widząc wszystkich w ciuchach z Royal Collection- w jeansach od Dsquared i torbach od Vuittona.Nawet ostatnio jakiś facet na zachodnią modłę chodził z małym psem w torbie.W torbie która wyglądała jak teczka na rysunki do formatu typowego dla brystoli.Co to był za pies? Bernardyn?!
Do tego wracałem w wielkim strachu, bo w drodze na peron zatrzymał mnie facet który powiedział, że wyszedł z więzienia na 3 dni na przepustkę i chce jechać do domu a nie ma pieniędzy.Ja oczywiście odszedłem szybko, że niby mam pociąg i razem z N., schowaliśmy się do restauracji wokół której cały czas krążył.My zaś ukrywaliśmy się chowając głowy pod stolik.Kiedyś tam zejdę na zawał.
Czy ktoś widział moje Feszyn magazine?Jest mi na gwałt potrzebny portret Sonii Rykiel, autorstwa Andy Warhola.Chce go namalować na malarstwo w związku z tematem robienia reprodukcji.Miałem zrobić Mondriana ale malowanie samych kwadratów będzie dla mnie katorgą, biorąc pod uwagę moją nieumiejętność w posługiwaniu się linijką.Jutro muszę iść kupić pastele.Albo pojadę do Warszawy do jakiegoś sklepu z artykułami plastycznymi.Chociaż ja nie wiem nawet za bardzo w którą stronę iść, bo nawet z mapą nie mam pojęcia gdzie jestem.Nie mam żadnego rozeznania w terenie i chyba dzisiejszy wieczór spędzę na przerabianiu planu Warszawy, tak by gdziekolwiek dojść w ciągu 6 godzin ważności mojego biletu strefowego.Bogu dzięki, że mam jakąś zniżkę na 2 zestawy Happy Meal w McDonaldzie.Z głodu przynajmniej nie umrę.Chociaż nadal leży mi na żołądku piernik z taką ilością śliwek które pozostały ze śliwowicy, że mógłbym chodzić pijany przez następne 3 dni.
Moja mama chyba też nie znajdzie tego mięsa na mieście.Chyba zamówię pizzę.Albo kebaba.

You've never been so nuts about a guy
You wanna laugh you wanna cry,
You cross your heart and hope to die,
'Til it's over and then
It's nice and quiet,
But soon again
Starts another big riot!


Muszę się wykrzyczeć.Ta piosenka pomaga.

sobota, 27 grudnia 2008

Party Party.

Tak.Nie mam gdzie iść na sylwestra i będę go spędzał w dużym pokoju.Jestem za stary na latanie po imprezach i na siedzenie do rana.Może to trochę dziwne, ale duża ilość imprez i niezdrowy tryb życia dają mnie się we znaki.Do tego po wódce śnią mi się niestworzone rzeczy.Będę sobie teraz pewnie siedział z moim kotem na kolanach i oglądał jakieś filmy na kablówce.A co!
Dzisiaj czeka mnie jedna z ostatnich imprez w tym roku i muszę się pięknie ogarnąć bo w końcu jak by nie patrzeć to T. znam odkąd pamiętam.Wiem-trochę w tym hipokryzji.Najpierw gadam o tym, że czas skończyć z imprezami bla bla bla a teraz lecę jak na skrzydłach na jakąś zabawę.Muszę zjeść jakiś rosół czy coś żeby się nie porzygać po jednym kielichu .Życzę sobie i wam dobrego weekendu.Tymczasem idę na Gwiezdne Wojny, bo znów przegapię ostatnią część.

czwartek, 25 grudnia 2008

Tribute.

-Mamo mogę zapalić cygaro?
-Nie, na noc nie pal bo cię będzie głowa bolała.
-A jutro rano?
-Jak Ojciec pojedzie do Dziadka, to tak.


Ojciec...Taaa.To ten facet, co od czasu do czasu daje ci pieniądze i w głębi duszy zawsze chciał żebyś urodził się jako Agnieszka a nie Marcin, bo wtedy mógłby udawać, że nie umie rozmawiać z córką na różne tematy, a tak musi znosić twoje kąśliwe uwagi i cały czas być na bieżąco z kulturą i sztuką żeby mieć o czym porozmawiać z synem.Gdybym był Agnieszką( chociaż ja bym wolał się nazywać Iza) to pewnie nie musiałby się tak trudzić i pytać się mamy dlaczego w moim pokoju jest tyle rysunków sukienek a nie samochodów.Po 18 latach wychowywania mnie na dzięki Bogu nie swój wzór (antyspołecznego osobnika), czas powiedzieć jakieś 'dziękuje, dzień dobry, spieprzaj'.Postanowiłem, że wreszcie czas przestać rozmawiać półsłówkami i zacząć normalnie i "kulturalnie" funkcjonować w podstawowej komórce społecznej zwanej rodzina.Zresztą kogo obchodzą moje kontakty z ojcem.I tak wychowała mnie telewizja.
Święta minęły bez większego echa.Za pieniądze z takim trudem wyżebrane od babć, cioć i Bóg wie kogo jeszcze, mam zamiar kupić sobie opór książek i perfumy Prady w których się zakochałem od pierwszego wejścia do perfumerii.Wypadałoby zrobić jakieś podsumowanie tego roku.
Kogo słuchałem?
Mojej Mamy, korepetytorki od matematyki.Oprócz tego Goldfrapp(Który poznałem dzięki Maćkosowi, za co mu ogromnie dziękuje) i Róisín Murphy.Dodać powinienem muzykę z pokazów( Karl i Balenciaga <3)
W sumie już mi się znudziło to podsumowanie.
A w ogóle to wiecie, że Panny z Awinionu Picassa w oryginale nazywały się Burdel w Awinionie.Jak ci ludzie lubią układać sobie świat żeby był przystępniejszy i bardziej przyzwoity.Na miejscu Pabla poszedłbym jeszcze dalej i nazwał obraz Dziwkami albo kurwiszonami z Awinionu.
Co do stylizowania się na dziwkę to przypomina mi dzisiejszy dialog z moją mamą jak przeglądałem jakiegoś Vogue'a

-Nie rozumiem tej sesji z Evą Mendes. Tu pokazuje cycki, tu jej ktoś nogami po klacie chodzi.
-Oj Marcin, baba nie ma cycków, figurę ma nawet dobrą ale na kurwiszona się musi zrobić.A myślisz, że dlaczego jej do Vogue'a wzięli? Bo aktorki to ja w niej nie widzę.Jak by mi dali Meryl Streep w takiej stylizacji, to pomyślałabym, że świat się kończy.A tu proszę- kolejna cizia mizdrzy się do obiektywu.Piórko w tyłek i myśli że paw.
-W sumie masz rację Mamo.
-No przecież.Rozumiem, że to Meisel jej robił te zdjęcia, ale dla mnie to ona nie różni się od prostytutki na trasie.Nawet usta ma wielkie jakby wiesz co .
-Skończ.


Nie wiem.Albo to ja się cofam, albo moja mama dostosowuję się do realiów dzisiejszego świata.Chociaż mnie to nie przeszkadza.Bo i co w tym dziwnego?

środa, 24 grudnia 2008

Error.

Chyba tylko powiem, że życzę wam dużo dobrej mody i dużo szczęścia.Chyba powiem ,że życzę wam spokojnych świąt.Życzę ich razem ze śnieżynkami D&G z Gemmą na czele.



Ja tymczasem muszę wyjąć chleb z piekarnika, bo mi się zaraz popsuję i zamiast chrupiącej skórki będzie węgiel.A tego byśmy chyba nie chcieli.

sobota, 20 grudnia 2008

Stop! It's Hummer Time!

Pamiętacie może X?Puszczalską sąsiadkę która opinię dziwki uznaję za nobilitującą?Miałem dzisiaj niezwykłą przyjemność jechać z nią i jej 3000 którymś tam chłopakiem jego samochodem.Nie wiem po co i nie wiem dlaczego.Chciałem pogadać z X bo dawno się z nią nie gadało.Chociaż większą prawdą jest, że chciałem usłyszeć o jej ekscesach, cotygodniowych ciążach i przelotnych romansach.Gdy tylko jej chłopak wyszedł z samochodu X spytała się mnie czy będę świadkiem na jej ślubie.Zrobiło mi się gorąco nie z powodu, że mnie o to zapytała ale dlatego, że w samochodzie ocieplanie stopiłoby lodowiec.Z lekkim zdziwieniem, prowizorycznie się zgodziłem.Czy X się chce ustatkować?Sam fakt, że zrezygnowała z tipsów na rzecz ładnych rękawiczek musi o czymś świadczyć.Chociaż wątpię w przewidywane na Wielkanoc zaręczyny.Ich miłość potrwa do pierwszej przejażdżki X w lepszym samochodzie jakiegoś starszego i bardziej przedsiębiorczego młodzieńca.
S., z którą zdaję mi się, że znam się od dawna chociaż przy każdym naszym spotkaniu odkrywam nowe cechy, powiedziała mi niedawno, że właśnie w święta chciałaby poznać tego jedynego chłopaka z którym mogłaby odstawiać te wszystkie szopki znane z komedii romantycznych typu: trzymanie się za rączki, jazda kabrioletem nad morze, lub na górkę z której widać całą panoramę miasta i jedzenie wspólnie klopsików we włoskiej restauracji jak te psy z "Zakochanego Kundla".Sęk w tym, że jeśli w święta widzi jakiegoś fajnego chłopaka, to najczęściej kupuję on coś swojej dziewczynie, lub dziewczynie która mu się podoba lub komuś tam innemu, komu ma zamiar się przypodobać.S., twierdzi, że nie jest desperatką i że przez cały rok szuka jakiegoś mężczyzny, ale to właśnie święta sprawiają, że ludzie patrzą życzliwiej na innych.Zwłaszcza jeżeli są po kilku głębszych.Na pytanie czy szuka tej miłości na dłużej, czy do czasu aż choinka zacznie tracić igły, powiedziała, że jeśli chodzi o święta to ta miłość będzie trwała najwyżej do 'Trzech Króli', no może pociągnie jakoś do Wielkanocy (w końcu musi mieć partnera,żeby mieć się z kim pokazać na "zaręczynach" X).W dni powszednie wystarczy jej tydzień albo dwa.Potem zazwyczaj ryczy przez 3 dni, opycha się chałwą, zapija to Metaxą i gdzieś po tygodniu jest już gotowa do kolejnych wyzwań.Osobiście twierdzę, że S., to masochistka i to jedna z tych najbardziej pieprzniętych.Cotygodniowa dawka rozpaczy na nią działa jak poranny prysznic.
S., to dosyć osobliwy przypadek.Chociaż na pewno na firmamencie moich popapranych znajomych jej mały fetysz jej tylko kroplą w oceanie i właściwie się nie liczy.
Ja osobiście nie byłbym gotów na cotygodniowe rozstania, zwłaszcza, że zazwyczaj nie jestem gotów na spotkania i początki.Właściwie to nie wiem co jest takiego fajnego w tym byciu ze sobą?Najpierw jest trudno osobę poznać, zbliżyć się do niej, potem jest trudno przekonać ją do siebie, a gdy wszystko już jest na dobrej myśli to akurat Balenciaga tworzy świetną kolekcję i nie masz już nawet ochoty zajmować się wcześniejszym obiektem westchnień.Bo w końcu nie można konkurować z Balenciagą.No nie?

W ramach mojej bezgranicznej miłości do wszystkich zwierząt które ludzie uznają za brzydkie, aż muszę wkleić zdjęcie mojego ulubieńca.Przed państwem bornella anguilla.Przepiękny ślimak wodny bez skorupy.



Czyż nie jest uroczy? Ty mój kuci kuci.

piątek, 19 grudnia 2008

There's gonna be allright.

Na śnieg nie ma nic lepszego niż John.I to w najlepszym wydaniu i w doborowym towarzystwie Natashy, Anji i Iriny.No i oczywiście Monsieur Galliano.

środa, 17 grudnia 2008

Bezsensowny post.

Mama rano obudziła mnie, śpiewając 'Freedom' Georga Michael'a w swojej jazzowej wersji.Postanowiłem, że kupię jej saksofon.Jej zainteresowanie muzyką offową mnie zaczyna przerażać.Kupiłem sobie w sieciówce bluzkę i spodnie.Spodnie wiernie udają rurki( nawet ledwo wchodzą i będę chyba musiał smarować nogi jakimiś kremami, żeby tylko się w nie wślizgnąć.Koszulka ma nadruk który jeszcze wierniej udaję pop- art niż spodnie rurki.Ogólnie zakładając zestaw czuję się niezwykle bananowo i brakuję mi tylko wspominanych przeze mnie na każdym kroku Ray Banów( niech mi je ktoś kupi!) i jakiś nowobogackich Nike'ów za kostkę.Wtedy będę mógł podbijać każdy klub w którym trzeba wyglądać na osobę wydającą minimum 200 złotych na t-shirt.
Boże, o czym ja piszę? Niedługo zacznę się chwalić, że właśnie przed chwilą zjadłem kanapkę i zaraz będę obcinał paznokcie.
Dzisiaj z okazji wigilii klasowej która trwała godzinę i polegała na dzieleniu się okruchami opłatka, ktoś złożył mi życzenia : "...I wszystkiego czego sobie zamarzysz".
Cholera, właśnie jakie ja mam marzenia? Czy chce robić w życiu to co kocham, czy chce znaleźć kogoś kto sprosta moim wymaganiom? (ja pierniczę co ja piszę?)
A o czym marzą inni?
A. powiedziała, że marzy o spokoju i tak jak każda pretendentka do tytułu Miss Universe o pokoju na świecie.
Moja babcia marzy żeby wreszcie przestała jej dokuczać osteoporoza i żeby kwiatki na balkonie się przyjęły i jakoś wyglądały na wiosnę.
Można mieć marzenia większe i mniejsze.Ale czy którekolwiek są w 100% możliwe do zrealizowania?

niedziela, 14 grudnia 2008

Happiness.

Może to wina fermentacji, ale po 3 szklance soku jabłkowego lekko się zataczam i czuję się na haju.Świat wydaję mi się lepszy a ja sam bardziej się sobie podobam.Nawet pomimo niezgrabnych ud.Ale podobno facet nie musi mieć pięknej figury.Ważne żeby miał kilkudniowy zarost, śmierdział alkoholem i papierosami i wyglądał niechlujnie ale z lekka nutką nonszalancji.Czy jak zarzucę szalik albo chustkę do mojego szarego dresu w którym chodzę po domu to będzie to lekka nonszalancja?Skoro już trochę pachnę alkoholem przez ten sok jabłkowy(dobrze, że nie piłem pomarańczowego-stoi w kuchni już ze 2 miesiące), nie goliłem się od 3 czy 4 dni i dodatkowo zarzucę szalik do dresu by nadać sobie odrobinę nonszalancji(zdecydowanie nadużywam tego słowa), wystarczy mi już tylko przesiąknąć zapachem papierosów.Jako, że jest zbyt zimno, będę musiał w 1/4 nie być prawdziwym męskim samcem alfa i chyba nie będę płakał z tego względu.No chyba, że wypije jeszcze szklankę soku.Wtedy się rozpłaczę, uśmieję i rzucę komuś na szyję krzycząc: "kocham cię! świetnie że jesteś moim przyjacielem!".A tego chyba byśmy nie chcieli.
Pozostaję mi trochę wytrzeźwieć, chociaż potrafię funkcjonować normalnie i coś tam coś tam jakby to powiedziała jakaś posłanka z okrutnie brzydką fryzurą.
Mimo świąt i nienawidzonego przeze mnie świątecznego czaru( no chyba, że ten czar jest w chatce w Aspen na odludziu z butelką Pérignona w jednej ręce i paczką nachos w drugiej.), to postanowiłem w tym roku z przyklejonym uśmiechem pomagać we wszelkich pracach domowych.Nawet jeśli przyprawiają mnie one o dreszcze.Nawet jeśli A. będzie miała grzańca w domu i powie, że jej rodzice jadą na zakupy i do babci i będziemy mogli do oporu pić grzańca z wielkich kubków i oglądać "To właśnie miłość" na dvd, to i tak mam zamiar ubrać w tym roku choinkę z wielkim entuzjazmem i zrobić ciasta z najszerszym uśmiechem z tej strony Wisły.Bo w tym roku ma być idealnie.Tak jak sobie zażyczę tego ja.



I jak powiem "Strike a pose!" to każdy w domu odpowie "Vogue". I wnet przyniesie mi najnowszy numer.

sobota, 13 grudnia 2008

Utopia.

Z zimą(obecnego stanu pogody tak bym nie nazwał) i z lataniem bez czapki wiążą się pewne konsekwencję-Jestem znów przeziębiony.Nie wstaję już świeży i wypoczęty i nie tryskam humorem.Jedynym czego pragnę to łyk soku malinowego i łyżka miodu, a dobry humor wypływa ze mnie jak tylko wyjmę nogę spod kołdry.W gruncie rzeczy zasłużyłem sobie na to latając na każdej przerwie za jakieś winkle żeby zapalić(wiem wiem, niezdrowo) i jedyne co piłem to 'ice tea' wprost z lodówki.Nienawidzę siebie za to i przyrzekam uroczyście, że kończę z lataniem na przerwach na dwór i piciem tego gówna co godzinę.
Tworzenie sobie reputacji bywa czasem bardzo trudne i żmudne.Niektórym udaję się ją stworzyć sobie w 2 minuty od przyjścia "w gości".Ostatnio X(tak ją nazwijmy), chwaliła mi się, że wszyscy mają ja dziwkę i dupodajkę.Stwierdziłem, że nie jest to zbyt fajne i nie ma się czym chwalić.Ona mi odpowiedziała, że to lepiej, że ludzie tak uważają bo dostaję więcej zaproszeń na imprezę i wyrywa fajne jak to ona nazwała "towary".Bogu dzięki nie widziałem się z nią już kilka dni.Być może nadmiar imprez jej służy i zła reputacją równa się u niej dobra reputacja. czy w tym wypadku matematyka nie ma swoich praw? minus i plus dają w tym przypadku plus?Czy można być dziwką i mieć szacunek wśród ludzi?
Kiedyś widziałem jak mój ojciec, coś bazgroli na gazecie.Nie chciał mi tego pokazać.Bazgrolił tak przez jakieś 30 min (oczywiście w stanie pół trzeźwym) po czym poszedł spać.Na każdej stronie w jakieś gazecie zamalował czarnymi kręgami twarze polityków i Dody.Czy mój ojciec działa w jakieś tajnej konspiracji?Jeśli tak, to dlaczego akurat Doda?
Chyba powinienem wstać z łóżka.W łóżku strasznie mi ciepło w stopy, a ja nie lubię jak jest mi przesadnie gorąco.Dlatego nigdy nie odkręcam kaloryfera.Przecież po to zmienił pościel na cieplejszą, żeby nie trzeba było ocieplać całego pokoju.Oczywiście rano mama wpada do mojego pokoju i odkręca mi kaloryfer na całą moc.Nie wiem czy mam się pocić bo to zdrowe, czy ona mnie po prostu nie lubi i chce żebym znalazł jakąś robotę.Chociaż w takim razie powinna robić takie naloty mojemu bratu.Ja się jeszcze uczę i mam prawo na domowym garnuszku siedzieć.On w sumie też się uczy, ale jako jego młodszy brat, zdarza mi się gardzić jego osobą.
Czym jest więc miłość?(co za umiejętność dygresji z mojej strony)
Nie mając dzisiaj nic ciekawszego do roboty, obejrzałem cały maraton bajek na Cartoon Network i w jednej bajce małpa trafiła w sedno.
"-Pośladki mi drętwieją, zęby mi się prostują a w głowie zaczynają mi się pojawiać stokrotki.To chyba znak, że...
-Zakochałeś się?
-Też.Ale bardziej chce mi się puścić bąka."


Uroczo obrzydliwe.Ale co tam miłość.Po co o niej rozmawiać, skoro mnie ona nie obejmuję.Mam coś w rodzaju radarów na to uczucie.Potrafię je wytruć zanim się pojawi.I niech mi ktoś powie, że jeszcze przyjdzie dla mnie pora na miłość.Nie przyjdzie.A jak przyjdzie, to będę zbyt zatroskany, czy będę ta bluza będzie pasowała do tej bluzki, by iść na 'randkę'.Jak powiedziałem kiedyś będąc u kolegi w szpitalu w odwiedzinach:"Dziękuję, postoję.Mam zasady, nie siadam na byle czym."



"Bo ja jestem taką mała, próżną dziewczynką lubiącą lizaki.I czuję się źle gdy ktoś ma lepszego lizaka ode mnie"
Cóż.Ja chyba też.

środa, 10 grudnia 2008

Hunter.

Słodkie zaliczanie semestru chciałoby się powiedzieć.Codzienne siedzenie z coraz to nowszymi książkami, które zaraz po przeczytaniu już do niczego się nie nadadzą bo jak wiadomo zasada 3 Z działa(Zakuć-Zdać-Zapomnieć).Wszystko miało być dzisiaj pięknie ale oczywiście nie powiodła się matematyka.Co z tego, że uczę się jej dzień w dzień i niby znam na pamięć, ale jak przychodzi coś rozwiązać to gubię się w dodawaniu i nie potrafię się nawet podpisać- tak przerażają mnie zadania.Niby wszystko robiliśmy na lekcji(a robimy najprostsze przykłady) a jak mam zadania w ręku to od razu mam skręt wszystkich organów, bo pierwszy raz coś takiego widzę.
Niestety wigilia klasowa nie odbędzie się w tym roku i nikt nie spróbuję mojej wybornej szarlotki królewskiej, której tak wszyscy oczekiwali.No chyba, że przemycę całą blachę ciasta na malarstwo albo reklamę wizualną.
Nie pozostaję mi nic innego jak uczyć się do tej pieprzonej matematyki i coraz bardziej lubianej przeze mnie geografii( którą K. nazywa gejografią[nie pytajcie dlaczego, nie wiem]).Au Revoir! tylko tyle powiem.
Zastanawiam się czy przez matematykę będę mógł jutro iść na karaoke pić mojito i wódkę i śpiewać piosenki Boys-ów(na trzeźwo nawet bym się nie odważył).
Póki co odpływam razem z Björk (którą też trochę zacząłem lubić), by dryfować wśród logarytmów i lodowców piedmontowych.

piątek, 5 grudnia 2008

Make this land a better land.

Wymiotuję na widok paprykarza.Nie to, że tak często go jem, bo nie jem go w ogóle.Dzisiaj rano jak nakładałem kotu do miski łyżką miałem odruchy wymiotne większe niż przed lekcjami wf-u w gimnazjum.
Mam zimne stopy.Nie wiem czy to coś oznacza.W podstawówce mówiło się, że jak ktoś ma zimne ręce to znaczy, że ktoś go kocha.W takim razie mnie kochają wszyscy.
Mleko zabija-tyle wyniosłem dzisiaj ze szkoły.Nie ważne w jakiej postaci.Mimo iż w większości po prostu dostaję się obstrukcji.Ja piję kakao i nie narzekam.Noga czy ręka mi nie odpadły jeszcze, a ja sam nie postarzałem się na twarzy o jakieś 10 lat.
Nie można golić włosów między studniówką a maturą.Mam zapuszczać kudły przez 100 dni tylko dla tego, że może mi się nie powieść na maturze.Zresztą maturę mam dopiero(już?) za 2 lata.Na razie sen z powiek spędzają mi praktyki.Może już dzisiaj powinienem wysłać do jakieś modowej gazety e-maila z prośbą o odbycie praktyk jako asystent stylisty lub fotografa.I jak by tego było mało kurewsko się rozpadało, cytując jakąś hip hopową piosenkę, którą mój ojciec ma ustawioną jako dzwonek i która denerwuje mnie jak mało co.Wolę już temat z Va Banku mojej matki.Albo swoje Glass Candy na dzwonku.
Będąc w jakieś spelunie i przeglądając siebie myjącego ręce przy potłuczonym lustrze, zauważyłem, że wreszcie mam kości policzkowe.Wreszcie!Wreszcie nie muszę zasysać się od środka, żeby jakoś wyglądać przy mojej pucołowatej twarzy.
A zakończeniem dnia była wisienka na torcie(chyba zgniła wiśnia).Otóż musiałem zapłacić 10 zł, które mogłem dołożyć, do mojego osobistego prezentu mikołajkowego-atłasowej muszki.Rozumiem, jakby to 10 zł zostało spożytkowane na jakieś ciekawy film.Ale nie! Kolejny film o Papieżu.Ile można?Papież kontratakuję?Rozumiem, jakby to było w normalny dzień tygodnia.Ale ci faszyści każą nam iść w sobotę do kina na 90 minut powielania historii którą znają już wszyscy i z której nie da się wykrzesać już niczego innego oprócz patriotycznego bełkotu.Ja rozumiem, ważna osoba, polak bla bla bla.Wolałbym iść już na totalny szit, albo siedzieć 7 godzin w szkole.Albo przyjść 2 stycznia.A zaplanowałem sobie taką kreatywną sobotę.
Miałem zrobić plakat filmowy o 'Alicji Z Krainy Czarów'.Miało być trochę perwersyjnie.Alicja miała siedzieć na wielkim grzybie halucynogennym w króciutkiej plisowanej spódniczce i dosyć kuszącej bluzce.Albo miałem zrobić same nogi Alicji (oczywiście dłuuugie) z zsuniętą skarpetką, trzymająca w ręku misia symbolizująca pana Królika.Wszystko oczywiście szlag trafił.
Cóż, wydaję mi się, że z perwersją będę musiał poczekać do niedzieli.Chociaż czemu nie mieć jej choć trochę dzisiaj.Wiem co będzie do tego najlepsze.



A Gisele zastąpię sobie w myślach Snejaną albo Hilary.

wtorek, 2 grudnia 2008

Wish.

22:22
Pomyśl życzenie!