niedziela, 31 sierpnia 2008

Blind.

Do rozpoczęcia tego barłogu został jeszcze 1 pieprzony dzień.Myśl ta wcale mnie nie pociesza, zresztą też nie zasmuca zbytnio.Ujrzenie po wakacjach tej rozszalałej grupy, gadanie o dupie maryni, nie robienie na zajęciach technicznych niczego kreatywnego i przeglądanie moich włoskich Vogue'ów to chyba to czego mi potrzeba po tym zastoju intelektualnym.Potrzebuję nowych porównań, epitetów krzywdzących i zwrotów mogących sprawić komuś przykrość a innych rozśmieszyć.Tak już jakoś jest ten świat zbudowany.W końcu jak powiedział Maćkoss:
"Świat jest jak Bottega Veneta - nudny i wszystko już w nim było."
Nie wiem jak wy ale ja się pod tym podpisuję.Chociaż czasem nawet Tomas Maier nas zaskakuję.Nieprawdaż?

Czy ta notka nie jest za bardzo zerżnięta od Maćkossa?Mam nadzieję, że to ci nie przeszkadza ;>
Najważniejszy wniosek na dziś:
-Trzeba się napić! Najlepiej czegoś drogiego.Ekstaza smaku musi w końcu przerodzić się w gorycz biedoty.A może ja po prostu za dużo wymagam od świata? Kariera, blichtr i emerytura Agyness Deyn.To jedyne co mi aktualnie potrzeba.No i nie możemy zapomnieć o pokręconych, zmierzających do martwego punktu rozmów z moimi rówieśnikami z tego pokręconego liceum plastycznego.

A teraz wybaczcie.Sprawy wyższe wzywają.

wtorek, 26 sierpnia 2008

Paint it black,

Dzisiaj będzie krótko.Wakacje się już właściwie kończą.Kurcze, nigdy nie byłem dobry we wstępach...Chce po prostu żeby padał śnieg.Chce żeby wszędzie było biało.To takie moje fetyszystyczne życzenie na najbliższy czas.Jeśli chodzi o sprawy bardziej przyziemne, to muszę sobie kupić jakieś nowe okulary korekcyjne.Nie poznaję już ludzi na ulicach.
Sądziłem, że wyjdzie krócej.Po prostu chce iść z Seanem na papierosa!


Notka żałośnie krótka i bez głębszego sensu.Ale czy moje wywody miały kiedyś jakiś "głębszy" sens?

niedziela, 24 sierpnia 2008

Candy Castle

Stroniąc od wiejskich przytupanek na dożynkach w okolicznej wsi z wylansowanymi "znajomymi", postanowiłem poświęcić ten wieczór na czytaniu "Lalki", rysowaniu projektów ubrań w całkiem innym stylu niż dotychczas i słuchaniu kojących kobiecych głosów dochodzących z mojego głośnika.Madonna, Roisin, Kylie, Alison Goldfrapp i Glass Candy.Nic mi dzisiaj więcej do szczęścia nie potrzeba.Przez moje coraz częstsze zaglądanie do kieliszka zacząłem się czuć jak któraś z bohaterek "mielącego" mózgi serialu "Sex w wielkim mieście".Piję drinki(wódka z sokiem w plastikowym kubku się nie liczą), trwonię pieniądze na ciuchy, które kupuję tylko dlatego, że akurat wpasowują się w nadchodzące trendy.Do tego mam ochotę zrobić sobie tatuaż.Najlepiej gwiazdkę na nadgarstku lub za uchem.Do pełnej listy moich zachcianek brakuję mi tylko drinku "Mojito" albo Malibu z sokiem jabłkowym, w którym wprost się zakochałem, bo trudno się nim upić i można go pić całymi dniami.Gwarantuję, że się nie znudzi.Ostatnio miałem przed oczami swój obraz "balangującego, wylansowanego nastolatka"- z boa z piór, dużym kieliszkiem w dłoni (z obowiązkową cytryną w środku), papierosem w drugiej dłoni, ciemnych Ray-Banach.Sam się takiego widoku we własnych myślach przeraziłem.Brakuje mi tylko cekinowej sukienki, sznuru pereł, szpilek od Louboutina i blond peruki.Jednak to by podchodziło już pod transwestytyzm. Chyba odezwała się we mnie moja "damska" połowa mózgu.Nie oznacza to jednak, że "męska" została naruszona.Pójdę już, zostawię was tylko z moją cudowną i boską Alison Goldfrapp!

wtorek, 5 sierpnia 2008

Ramalama Bang Bang!

Moje gusta odnośnie mody zaczynają iść w niebezpiecznym kierunku.Ostatnio za namową mojej Mamy, przesiedziałem z nią dosyć długi czas oglądając pokazy Gucciego.Moja niechęć do twórczości Fridy przerodziła się w dużą sympatię.Szczególnie przypodobałem sobie muzykę.I chociaż nie zdarzało mi się widzieć w jej kolekcjach jakiś szczególnie ciekawych outfitów to zafascynował mnie jej punkt spojrzenia na kobietę.Oczywiście nadal mam przed oczyma idealne kolekcję Toma Forda w których kobieta była obiektem pożądania-wyuzdaną "porn chic".Na tym moje dziwactwa się nie kończą.Wstyd się przyznać ale zaczynam lubić Larę Stone i Biancę Balti.Nie mam pojęcia skąd bierze się ta moja fascynacja tematami które wcześniej nawet kijem bym nie dotknął.Mówi się trudno i żyję się dalej.Mam nadzieję, że wraz ze zmianą gustów nie poprzewraca mi się w głowie czego i wam życzę.Lecę bo czeka mnie soczysty wieczór z soundtrackami Balenciagi.Dobrze że przynajmniej ta miłość nie przemija.
People get ready!The robots are coming!