niedziela, 25 września 2011

Love Train.

Zimno mi w stopy i ręce. Od kilku tygodni. Nie wiem z czym to jest związane. W podstawówce mówili, że jak masz zimne ręce to ktoś cię kocha. Pff.

Niespodziewanie jak zawsze dla mnie nastąpi przekierowanie z jednego stanu pogody na drugi. Nie znoszę kiedy nagle budzę się z ręką w nocniku i uświadamiam sobie, ze krótkie spodnie będą musiały schować się w szafie na długi czas. Póki co korzystam jak mogę. Chodzę w szortach wszędzie gdzie się da i nic nie robię sobie z tego, ze wieje mi po nogach. Jestem ostatnim wspomnieniem lata dla szaroburego plebsu.
Skończyły się czasy i imprezy na których było zawsze mnóstwo alkoholu. Szczerze mówiąc teraz idę się najeść, spróbować czegoś nowego niż zataczać się po kątach. Łojenie się do nieprzytomności przeszło mi. No może nie do końca. Reset raz w miesiącu jest wskazany.
Łamię wszystkie swoje zasady i postępuje wbrew wszystkim ustalonym przez siebie regułom. Cały czas jem co chce a nie to co powinienem jeść, cały czas zamiast wody pije wino, zamiast oddychać świeżym powietrzem siedzę w zadymionych przestrzeniach. Kiedyś to się na mnie na bank odbije. Ale póki co nie chce o tym myśleć. Nie póki moje włosy układają się lepiej niż kiedykolwiek i póki moja twarz znów wykazuje ślady kości policzkowych.
Szczerze mówiąc chciałbym już jechać na uczelnie. Chciałbym by znów coś się zaczęło dziać.
Paryż pokochałem. Już wiem co będę nosić następnej wiosny, a nawet już tej zimy.