czwartek, 15 stycznia 2009

Paris Is Burning.

W życiu każdego mężczyzny przychodzi taki czas, że musi udowodnić swoją męskość.Jest na to wiele sposobów.Ja chyba wybrałem najgorszy dla mojej psychiki.Otóż wybrałem się do lumpeksu.Niektórzy pomyślą co może być takiego strasznego w lumpeksie, second handzie lub potocznie zwanym 'ciuchu'.Dla mnie wszystko było tam straszne, a fakt, że poszedłem tam sam jeszcze bardziej to potęgował.Powinienem wziąć ze sobą N. która ma ogromną wprawę w buszowaniu po śmierdzących polarach i koszach pełnych kalesonów.
Jako osoba nienawidząca tłumów, kolejek i nie lubiąca przebywać w pomieszczeniach w których jest dużo osób, prawie popłakałem się wchodząc do sklepu.Wszędzie pełno emerytek i kobiet w puchowych kurtkach do ziemi i sztruksowych czapkach.Wzdrygnąłem się na samą myśl, że można tak wyglądać ale w końcu to Polska.Skoro już tu jestem to mógłbym zacząć przeczesywać kosze i wieszaki.Nie wiem czego szukałem.Powinienem sobie wcześniej przygotować jakąś listę.Gdy podszedłem do kosza w którym były jakieś chusty i zacząłem je przekładać, wokół mnie zaraz pojawiło się kilka osób i zaczęły wyrywać sobie to co przełożyłem.Poczułem się jak w dżungli, a te osoby wyglądały jak hieny które znalazły ostatni kawałek padliny.Ja za to grałem coś w rodzaju lwa który wyrzuca to czego nie będzie jadł.Ogarnęła mnie paranoja i ogromny strach.Gdybym miał przy sobie butelkę wódki wypiłbym ją dla dodania sobie animuszu i kurażu.Ja miałem jedynie kanapkę z serem i rzodkiewką i za wiele by mi ona nie pomogła.Wziąłem głęboki oddech zamknąłem na chwilę oczy po czym zauważyłem, że kosz jest już prawie pusty a obok mnie stoją kobiety z dziwnymi minami, jakby czekały na mój następny ruch.Przeszedłem kilka kroków.Odezwał się mój pedantyzm.Paski były paskudnie poplątane.Rozplątałem dwa dla świętego spokoju i poszedłem dalej.Zakręciłem się jeszcze szukając jakiś dodatków typu okulary albo rękawiczki.Ponieważ bałem się podejść do któregokolwiek kosza, wyszedłem z tego siedliska zła i welurowych koców w kotki i chmurki.Powietrze, normalni ludzie i ulica.Ja jednak przeżyłem taką traumę, że chciałem usiąść na schodach i się popłakać.Sprawdziłem, czy nikt mnie nie widział i szybko udałem się do domu.
Jutro pójdę z obstawą i postaram się coś kupić.Póki co ogarnia mnie strach i nadal się trzęsę.Włączę sobie Ladyhawke-Od wczoraj ją lubię.Może dlatego, że dopiero wczoraj ją usłyszałem.

2 komentarze:

sansenoi pisze...

hmm, a ja nigdy nie byłem w takim miejscu... kiedyś miałem się wybrać, ale jakoś nigdy to nie doszło do skutku :P

Wenden pisze...

Ostatnio odważyłem się po raz pierwszy wejść do lumpeksu i... odziwo odniosłem nawet miłe wrażenie. Nie było wielkiego rozgardiaszu, w wieszakach i koszach oprócz emerytów grzebali ludzie młodzi. Muszę tam jeszcze kiedyś zajrzeć, bo (nie)stety nic nie kupiłem.