niedziela, 4 stycznia 2009

Pink Panther.

Przed świętami nauczycielka rzuciła temat: "Robimy reprodukcje, macie na to 10 godzin".
Jako, że mamy jedne zajęcia po 5 godzin, a ja akurat musiałem wyjść na te 5 godzin w niewiadomym kierunku i niestety te zajęcia mnie ominęły, to zostało mi jeszcze 5 godzin.Jako, że Botticelli nie jestem i nie jebnę gołej baby w muszli w przerwie między gaworzeniem o gwiezdnych wojnach i jedzeniem mini pizzy jak mój kolega z klasy któremu zazdroszczę fotograficznej pamięci i umiejętności narysowania ołówkiem 'Narodzin Wenus' na lekcji historii.No to wracając do tematu, ja jako osoba skromna i nie posiadająca ogromnego talentu w rysowaniu postaci renesansowych postanowiłem zaczerpnąć z twórczości mojego ulubionego Warhola.Marilyn wydała mi się zbyt oklepana i oczywista, Liz Taylor miała za trudne oczy do zrobienia a różowe noże na czarnym tle potrzebowały zbyt wielu umiejętności kreślarskich.Po chwili uznałem Warhola za zły pomysł i szukałem czegoś innego.Pollock?nie, za dużo rzucania pędzlem w płótno.Van Gogh?musiałbym pić tyle absyntu co on, a tego nawet żule spod sklepu nie przeżyłyby.Schiele?Wynaturzone baby macające się po cipie.Dali? o nie! nie sprofanuję jego twórczości.I tak wróciłem znów do Warhola.Znalazłem myszkę Mickey i jestem wniebowzięty.Bo nie dość, że jest to uroczę i humorystyczne to do tego nie wymaga zbytniego zaangażowania się w pracę twórczą.Ot kilka machnięć i voila!.Można mnie karcić, że przecież powinienem się przyłożyć i pewnie zrobi to moja nauczycielka i kilka innych osób.Na razie nie mam ochoty się przykładać.Przyłożę to ja się na pracy dyplomowej.To mogę obiecać.
Cieszę się, że jutro już mogę wrócić do szkoły, bo nic nie robiłem pożytecznego w domu ino się opierniczałem.Dobra, przeczytałem już książki które przeczytać chciałem ale co z tego? Wszyscy się dziwią że nagle zacząłem książki czytać.A czy ja chodzę w dresie i jestem stereotypem debila?Czasem chciałbym chodzić do szkoły poza miastem, żebym mógł jeździć pociągiem i czytać w nim książki.Wg mnie to nobilitujące.Nie mam pojęcia dlaczego.
Podoba mi się śnieg który ostatnio spadł.Przykrył cały ten brudny świat pięknym płaszczem puchowego i mięciutkiego śniegu.Uwielbiam jak śnieg 'skrzypi' mi pod nogami.Tak to uwielbiam, że od 2 dni nie wychodziłem na dwór.Mogę mieć nadzieję, że jak jutro będę przeczesywał się do szkoły to ten śnieg nadal będzie.
Spać mi się chcę.Chyba się prześpię.Mam nadzieję, że nie będzie mi się śnił świat pełen zombie które akurat musiały znaleźć mój dom, który jest ostatnim przystankiem ludzkości.Jedyny szczegół, który potrafię sobie przypomnieć to Zombie w różowej koszuli nocnej.To chyba była moja matka.
Ja w tak zwanym międzyczasie wracam do szkiców przygotowujących mnie do namalowania Mickey.

Szkoda, że Różowa Pantera nie jest dziełem malarskim.

1 komentarz:

Nanisko pisze...

Moja koleżanka na historii najczęściej rysuje Van Gogha długopisem w zeszycie. Jako reprodukcje proponuje Tilly Willis. Mało roboty a jeśli użyć odpowiednich barw to wszyscy się zachwycają. Jeszcze nie rozumiem dlaczego (większość jej prac nie powala), ale to rozgryzę. Myszka Mickey w wykonaniu Warhola zawsze mnie rozwesela.