poniedziałek, 29 czerwca 2009

100.

Po całym tygodniu dzielenia łazienki z innymi, mycia zębów gdy ktoś na ciebie patrzy i golenia się przed lustrem gdy stoi za tobą tabun ludzi, nie ma nic lepszego niż wejście do własnej łazienki w domu i umycie się we własnym prysznicu.Bez klapek, bez cieknących wężów prysznicowych, bez obskurnych zasłon i co najważniejsze samemu.Nikt mi nie wejdzie i nie będzie się patrzeć czy ktoś się myję czy jednak nie.
Opaliłem się na karku i na rękach.Nie, nie pójdę niczego wyrównywać na solarium.Nie lubię śmierdzieć jak kurczak po wyjściu z takich miejsc.
Jestem sentymentalny.Płaczę przy ostatnim odcinku "Czarodziejki z Księżyca" i płakałem przy "Billie Jean " Michaela Jacksona.Nie wiem z czego wynika mój niski próg wzruszeń.
Jak na setną notkę to za dużo się nie napiszę w niej.Może przy dwusetnej uda mi się sklecić jakoś lepiej zdania.Na razie myślę tylko o moim łóżku.O prostym, nie wygiętym w żadną stronę łóżku z moją twardą poduszką.
Muszę odespać ten tydzień.


Tak naprawdę to nie wiem czy to jest setny post.Przyjmijmy, że tak.Przynajmniej w pulpicie nawigycyjnym tak napisali.

1 komentarz:

Wenden pisze...

Muszę Cię zmartwić, bo 97., pewnie masz jakieś nieopublikowane "wersje robocze", bo pulpit nawigacyjny też bierze je pod uwagę. W każdym razie: życzę dwusetki! Swoją drogą nie liczy się ilość, a jakość. A jak już kiedyś wspominałem - bardzo przyjemnie się Ciebie czyta ;)

PS. Skąd ja znam te uroki biwakowania i radość po powrocie we własnym prysznicu...