środa, 23 grudnia 2009

Never.

Nie mogę się ruszać.To znaczy jakoś tam mogę, bo inaczej nie siedziałbym tu teraz i nie pisał tego.Po każdym upadku, nawet z pierwszego piętra po śliskich schodach lumpesku trzeba się podnieść.Więc ja się podnoszę.Podnoszę się i z niecierpliwością czekam jakie to nowe wypadki/stłuczki/skręcenia/stłuczenia i rozczarowania przyniesie mi następny tydzień.
Każdy bawi się w jakieś podsumowania, jakieś raporty.Nie tylko społeczność typowo blogowa ale i moi znajomi.Przypisują sobie jakieś osiągnięcia, tworzą jakieś historię.Nie wątpię w ich prawdziwość.Ja sam jednak nie ulegam zbytnio temu i nie analizuję tego roku w żadnym świetle.Nie warto.Wydarzyło się wiele.A to czy było to dobre czy nie to pokaże czas.

W planach miałem napisać tutaj epopeję o swoim życiu, o swoim otoczeniu.Wyszło mi egocentryczne i narcystyczne powieścidło.
Edit: Jeśli w telewizji leci Wham! i Mariah Carey, to znak, że są święta.Wyselekcjonowałem bombki.Przeżyłem bombki które wyglądają jak Jaja Fabergé, przeżyłem czerwone ze srebrnymi wgłębieniami, przeżyłem złote z kryształkami.Ale zielonych krasnoludków, fioletowych świnek i burgundowo- złotych aniołków to już kurwa nie przeżyje.Foch.Nie ubieram choinki.Złoszczę się na święta.Takie to w końcu modne.
Wesołych Świąt.

1 komentarz:

Wenden pisze...

Przede wszystkim życzę Świąt Spokojnych.