czwartek, 31 grudnia 2009

Liberty.

Brak internetu przez tydzień nie zmienił wiele w moim życiu.Uświadomiłem sobie kilka ważnych rzeczy i miałem więcej czasu na dokończenie różnych spraw.Ale wiele się nie zmieniło.Wiele się nie zmieni też jutro czy pojutrze.Będę pisał nowe daty na marginesach zeszytów pod rysunkami butów.Zmiany nadejdą na wiosnę.Jak wszystko się roztopi, jak będzie można skakać do kałuż na rozgrzanym asfalcie.Idyllicznie kurwa bardzo.
Oczyśćmy swoje umysły i swoje ciała i przygotujmy się na nowe sposobności, nowe znajomości, nowe przyjemności, namiętności i wszystkie takie co się kończą na 'ości'.
Do zobaczenia w 2000 którymś tam.

środa, 23 grudnia 2009

Never.

Nie mogę się ruszać.To znaczy jakoś tam mogę, bo inaczej nie siedziałbym tu teraz i nie pisał tego.Po każdym upadku, nawet z pierwszego piętra po śliskich schodach lumpesku trzeba się podnieść.Więc ja się podnoszę.Podnoszę się i z niecierpliwością czekam jakie to nowe wypadki/stłuczki/skręcenia/stłuczenia i rozczarowania przyniesie mi następny tydzień.
Każdy bawi się w jakieś podsumowania, jakieś raporty.Nie tylko społeczność typowo blogowa ale i moi znajomi.Przypisują sobie jakieś osiągnięcia, tworzą jakieś historię.Nie wątpię w ich prawdziwość.Ja sam jednak nie ulegam zbytnio temu i nie analizuję tego roku w żadnym świetle.Nie warto.Wydarzyło się wiele.A to czy było to dobre czy nie to pokaże czas.

W planach miałem napisać tutaj epopeję o swoim życiu, o swoim otoczeniu.Wyszło mi egocentryczne i narcystyczne powieścidło.
Edit: Jeśli w telewizji leci Wham! i Mariah Carey, to znak, że są święta.Wyselekcjonowałem bombki.Przeżyłem bombki które wyglądają jak Jaja Fabergé, przeżyłem czerwone ze srebrnymi wgłębieniami, przeżyłem złote z kryształkami.Ale zielonych krasnoludków, fioletowych świnek i burgundowo- złotych aniołków to już kurwa nie przeżyje.Foch.Nie ubieram choinki.Złoszczę się na święta.Takie to w końcu modne.
Wesołych Świąt.

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Miu.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi, mówią, że ten wieczór spędzę z dialogami z filmów.Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią również, że powinienem rzucić swoje nałogi.Ba! wszystkie znaki na niebie i ziemi mnie do tego usilnie przekonują.Filtr przyklejający się do ust, pękający kieliszek z szampanem.Absolutnie wszystko zapędza mnie do trwania w "bezpiecznym" stylu życia.Jednak ja zdaję się olewać te znaki.Co ma być to będzie.Usta się zagoją, kieliszki kupi się nowe.Bo na coś trzeba w końcu umrzeć.

Dlaczego dawne czasy nie mogą wrócić.Dlaczego pokazów nie otwiera już Eugenia albo Gemma.Dlaczego nie łapię się już w nowych twarzach.Ach starzeję się.

piątek, 18 grudnia 2009

Minus.

Czy nie wydaje wam się, że kilka lat temu śnieg był mniej agresywny?
Pamiętam te czasy kiedy chodziłem do parku pozjeżdżać z górki i wtedy śnieg nie był napierdalającą po mordzie wichurą małych szpilek.Wtedy były spokojnie lecące, ogromne płatki śniegu.Wystawiało się język i czekało kiedy płatek na niego spadnie.Ale wiadomo, że wszystko ma swój koniec i stary, spokojny śnieg minął na rzecz nowej, zgodnej z obecnym stanem świata nerwowej zawieruchy.Ale nie mówmy już o pogodzie.
Kolejny ciężki tydzień za nami.Do sukcesów można zaliczyć zdanie matury próbnej z matematyki, kupienie sobie nowych butów i namalowanie dwóch obrazów z nudy.Obrazy te nie znaczą nic.Są jedynie kłębem moich przemyśleń, moich zażaleń.Cóż.Zażalenia i skargi mają u mnie dosyć radosne i pogodne kolory.Nie zapominajmy jednak o minusach.Nie było ich zbyt wiele, w tej chwili zresztą mogę przypomnieć sobie tylko to, że zawaliłem test na zajęciach dodatkowych i wciąż nie obciąłem włosów.Chociaż to drugie niektórzy chwalą, twierdząc, że dobrze to wygląda.Podsumowań nie lubię bo są one zazwyczaj chuja warte.
Muszę oduczyć się przeklinać.Czasem wymyka się to spod kontroli.Gdzie podział się ten dobry, grzeczny i ułożony chłopiec mówiący piękną polszczyzną niczym natchniony poeta?Nie wiem.Gówno mnie to obchodzi.
Podobno grę pozorów opanowałem do perfekcji.Zakładam cały czas maski.Ciekawe jaki ja jestem naprawdę.Kurw...Kurde sam nie wiem.
Zaczynam lubić język niemiecki.Do niektórych rzeczy trzeba chyba dorosnąć.Niektóre rzeczy przychodzą z czasem.Tak jak moja miłość do Miu Miu.Bardziej do ścieżek dźwiękowych, chociaż kolekcja na jesień 2009, jest prawie taka sama jaką stworzyłem jakiś rok temu.Nie mogę oczywiście nikogo winić za to, bo w końcu to niczyja wina, że nie mam sponsora żeby zorganizować pokaz.Chociaż pewne kroki zostały już poczynione.Ale o tym innym razem.Przy temperaturze dochodzącej prawie do minus 20 stopni nie marzy mi się nic innego jak wziąć długą kąpiel, włączyć sobie jakieś stare filmidło i jedząc pomarańcze, rozkoszować się błogim spokojem przez 2 dni.

środa, 9 grudnia 2009

Golden.

Tak.Ludzie przyprawiają mnie o mdłości.Dlatego uciekam do świata wyżywania się twórczego.Będę się wyżywał na papierze i na starym prześcieradle malując je na różne kolory a później się w nie okręcę i może zrobię sobie jeszcze w tym zdjęcia z pióropuszem na głowie.Jak się bawić to się bawić-drzwi rozjebać, nowe wstawić.
Strzelę sobie herbatę.Albo sok malinowy.W tym wypadku określenie 'strzelę sobie' jest odpowiednie.

czwartek, 3 grudnia 2009

Louder.

Och, cudowne jest życie maturzysty.Te niekończące się groźby, że jak się nie zaczniesz uczyć to nie zdasz, to gadanie, że powinieneś wreszcie wziąć się za swój dyplom.Bo w końcu nie łaska jest zobaczyć, że siedząc w pokoju nie siedzę bezczynnie tylko z kilkoma książkami i szkicownikiem.Bo po co się przemęczać prawdą, skoro można sobie pogadać.Przytłoczony obowiązkami zapominam czasem o bożym świecie, co skutkuję tym, że nic nie jem i cały czas chudnę.Ja twierdzę, że to tasiemiec, ale skoro na razie nie uskarżam się na głos wewnętrzny z mojego żołądka to nie ma tematu.
Ostatnio śniło mi się, że jestem jakimś konsultantem w sprawie ubioru jakieś ważnej gwiazdy i nie umiałem dobrać odpowiednio kolorów, przez co moja pracodawczyni wyszła na pośmiewisko na wielkiej gali.Mnie zwolniono a jej kariera legła w gruzach.Ona zaczęła brać amfę a ja mieszkać pod mostem.Ona przedawkowała mnie zniszczyła pierwsza fala mrozów.Jeśli odnosi się to do mojej przyszłości, to ja jeszcze przez długi czas nie chce jej mieć.
Co do mrozu to zmógł mnie i wyczerpał on dziś niemiłosiernie.Nawet kojące poszukiwanie perełek w lumpeksie nie pomogło i czuję się dziś nadzwyczajnie zaspany i padnięty na przysłowiowe cyce.
Popatrzę się na Natashę.Kocham na nią patrzeć.Mimo iż wygląda bardzo tandetnie i kurewsko.Natasha kocham cię.Będę cię stylizował.Ale tylko jak zamieszkasz ze mną później pod mostem.