czwartek, 22 stycznia 2009

Life On Mars.

Udawane performance'y pod McDonaldem na Nowym Świecie w Warszawie i pytanie ludzi czy chcą tam wpaść czy nie, bo pytam się a oni nie chcą zostawić Ryśka.Tak można robić tylko na haju.My nie musimy jednak niczego brać, ale jeśli byłaby możliwość to czemu nie.
Warszawa jest jakimś dziwnym mieszańcem.Wszystkie rodzaje architektury na kilku metrach kwadratowych.I tak jeden teatr wygląda jak z baroku, obok zaś jest industrialny sklep, by dalej w myśl minimalizmu japońskiego zobaczyć całe przeszklone biuro.Nie podoba mi się to ani trochę.Na Nowym Świecie nie byłem od kilku lat, bo zawsze nie miałem czasu czy ochoty wysiąść na Powiślu.Lub po prostu nie umiałem tam dojść bo nie mam żadnej orientacji w terenie i potrafiłbym się zgubić na klatce schodowej.Chodzenie podziemiami to dla mnie prawdziwy horror.Nie dość, że tam śmierdzi, płytki się ruszają, w kałużach leżą kiepy papierosów a od czasu do czasu jakiś menel chce złotówkę na wino, to jeszcze oznaczenia są dla mnie niezrozumiałe.Czy oni nie mogą umieszczać tabliczek w stylu : "Tutaj do złotych Tarasów", "Tu wychodzisz obok kiosku z papierosami".Przynajmniej dla mnie byłoby to prostsze bo jestem wzrokowcem i łatwiej zapamiętuje obraz budynku niż nazwę ulicy.
Wiadomo jednak, że całe miasto nie podporządkuję się osobie która bywa w nim sporadycznie.No chyba, że byłbym kimś ważnym i by czekali na każdy mój przyjazd z utęsknieniem.A może jest ktoś kto w tym mieście właśnie na mnie czeka?
Bzdury gadam.Marcin weeeź się lecz!
Nie wiem z kim spędzić dzisiejszy wieczór.Z Dostojewskim, z Bowiem, z Goldfrapp czy z nie wiem z kim.
Chyba spędzę go z Picassem.Muszę skończyć czytać jego biografię.Już sam nie wiem co pisać.

Balisz, rysowany przez K. zwaną również KaP.,Peggy i Bóg wie jak jeszcze.Bluza została zmieniona w fazie rysowania.W oryginale jest fioletowa, tzn. w świecie rzeczywistym.

2 komentarze:

Nanisko pisze...

Wydaje mi się, że Warszawa ma swój klimat. Podziemia to drugie miasto. Faktycznie, bez dobrego przewodnika można siąść i sie rozpłakać. Tylko w tygodniu stolica umiera przed 20. Czyli właśnie wtedy, kiedy mi się zbiera na zakupy.

sansenoi pisze...

heh, koleżanka Twoja ma talent :P
a w podziemiach koło Centralnego to ja nie raz się gubiłem :P teraz już nie, ale kiedyś to była zgroza :D