środa, 25 listopada 2009

Bastard.

O tym, że listopad jest miesiącem chorowania wiedzą wszyscy.U mnie zawsze był to październik razem ze swoimi zmiennymi stanami pogody.Stało się.Dopadło i mnie.Panika wielka.Oczy mi eksplodują.

Idę poleżeć bo nie wiem co mogę zrobić więcej.

niedziela, 22 listopada 2009

Lift.

Peeling! moja skóra potrzebuję peelingu.Albo czegokolwiek innego.Niech będzie najlepiej nawilżające, złuszczające i cuda czyniące.
Moja przeprawa przez bagna i błota, które w mojej okolicy nazywają się drogą skończyła się na tym, że patrząc dziś na swoje buty, prawie się popłakałem.Patrząc z kolei na swoje spodnie prawie zemdlałem.Ile ludzi musi utopić się w kałużach i błotach żeby położyli asfalt?Czy to kurwa jest dżungla albo pustynia że tu są ruchome piaski?!
Mniejsza o przygody z powrotem.Ważniejsze są przygody z pobytem.Bananowe królestwo, które jednak okazało się przykrywką dla taboru chamów.Zostałem emocjonalnie zgwałcony stwierdzeniem jednego geja, że jestem idealnym materiałem na geja.Nie wiedziałem czy mam dziękować czy nie.Aczkolwiek wcześniej miło mi się piło z nim wódkę.Ale nie mówmy o tym.Stwierdzam, że stwierdzenia nie było.Odsyłam to w niepamięć.Chociaż nie było to bardzo obraźliwe.Ale mimo wszystko.Koniec z ciągnięciem tego tematu.Już nawet słowo ciągniecie wydaje mi się dwuznaczne.Wszystko wydaje mi się dwuznaczne.Jestem zboczony niczym 'Zboczona i pierdolnięta Mariola' z kawału który wczoraj opowiedział mi brat.
Muszę odpływać już na gondoli która zabierze mnie w fantastyczny świat matematyki której nie rozumiem.To chyba będzie rejs w nieznane.

sobota, 21 listopada 2009

Miss Kitty.

Jestem zahipnotyzowany i zainfekowany muzyką z pokazu Givenchy'ego na wiosnę 2006.
Dostaję ciarek kiedy Michelle Pfeiffer wypowiada swoje słynne: "I don't know about you, Miss Kitty, but I feel so much yummier."

Czas uporać się z niedokończonymi sprawami.W końcu ile można zwlekać.Niedługo w ogóle zapomnę, że mam jakieś obowiązki.
Dzień kończy się o 15.Potem jest ciemno jak w dupie.Nie lubię tego stanu rzeczy.Przyprawia mnie on o tą dziwną nostalgię i coś w rodzaju depresji.Wracam do domu i jedyne co chce to położyć się w łóżku.Ale przy tym całym nawale pracy, mogę tylko pomarzyć o tym, żeby się wyspać.Cóż...miejmy nadzieję, że wyśpię się na emeryturze.
Czas na jakąś odmianę.Może się przefarbuję, albo skrócę włosy? Albo najlepiej założę dres.

środa, 18 listopada 2009

Back.

If this is love, then I'm fucking proud of it.


Kiedy powieki zachodzą ci na policzki, to znak, że trzeba się położyć spać.Trzeba śnić o lepszym świecie.O świecie pełnym dobrych rzeczy i ładnych przedmiotów.Świecie w którym ludziom po otwarciu ust zamiast słów wypływają ulubione piosenki.W śnie w którym rządzi prawo filmowe, w którym jeśli zaczynasz tańczyć, to nagle wszyscy tańczą z tobą.

sobota, 14 listopada 2009

Love love love.

Dziękuję ci za to, że mnie akceptujesz i, że razem ze mną interesujesz się moimi pasjami.Dziękuję, za to, że mam w tobie oparcie i, że zawsze mogę z tobą poprzesadzać i wyolbrzymiać problemy.Dziękuję, za wychowanie.Upiekę ci tort.
To taki hołd dla mojej mamy.
Wyniszczony dziwnym i wyczerpującym trybem życia, na ten weekend postanawiam pierdolić to wszystko i oddać się w objęcia mojego łóżka.Będę leżał, czytał Vogue'a kupionego o 4 nad ranem na stacji za 10 złotych i próbował napisać referat z historii.Albo najlepiej nie poruszę nawet małym palcem.

To będzie chyba już koniec tego pisania.Taki filmowy "The End".I chyba bez happyend'u.Cóż...wyłączam światła i schodzę ze sceny.

sobota, 7 listopada 2009

Royal.

Po tym jak kategorycznie odmówiono mi dofinansowania mojej pasji którą jest boks, postanowiłem znaleźć sobie całkiem inną formę sportu która będzie dla mnie odpowiednia.Skoro moim rodzicom nie podoba się, że ktoś będzie mi obijał mordę za ich pieniądze, to mam nadzieję, że spodoba im się, że ktoś będzie dźgał mnie szpadą za ich pieniądze.Przynajmniej moja twarz nie będzie jakoś bardzo naruszona.
'Źle się dzieje w państwie duńskim', chciałoby się zacytować Szekspira.Otóż moja mama dzisiaj wyjechała bez jakieś szczególnej zapowiedzi na dwa dni nie wiem gdzie i nie wiem po co.Do tego w moim domu pojawił się nowy kot, który ubarwieniem przypomina keks wyrzygany przez niemowlaka, chociaż nie można odmówić mu swego rodzaju uroki i tej kociej słodkości która trwa dopóki nie zesra się na dywan.
Dzień bez szampana dniem straconym, a szampan z rana jak śmietana.To, że czekałem z wypiciem go do 12, aż wszyscy pójdą z domu można uznać za pewien gest gentlemana.W końcu elegancki mężczyzna nie zaczyna pić przed 12-tą i nie dzwoni przed 10-tą.Kieliszek jest już pusty, a ja nie chce nalewać następnego, bo znów oszaleję moja jaźń i będę wyobrażał sobie, że mój pokój to łąka pełna sarenek i pływających w potoku syren z pięknymi mokrymi włosami.Moja wyobraźnia powinna się pohamować lub przynajmniej ograniczyć do pewnego stopnia.
Mimo całej mojej niechęci do języki hiszpańskiego, to stwierdzam, że wprost kocham hiszpańską muzykę za jej dramatyzm.I te kobiety z głosami jak pijaczki.Mimo iż za wiele nie rozumiem, to i tak porywa mnie to, że ja pierniczę.
Fascynacja tą muzyką nie oznacza oczywiście zrezygnowania z moich dotychczasowych upodobań.Co do upodobań to przypomniała mi się ankieta psychologiczna w stylu 'jak sobie radzicie ze stresem.'Na pytanie czy moje preferencje seksualne uległy zmianom aż chciałem napisać, co to jest preferencja seksualne.Bo przy moim życiu uczuciowo-seksualno-towarzyskim mam prawo nie wiedzieć.

Niezbyt lubię Abbey.Ale to zdjęcie już 3 dzień mam na tapecie w telefonie.Nie wiem dlaczego ale wydaję mi się, że ona czaruję.Mówi "Ciary mari".

poniedziałek, 2 listopada 2009

Tell.

Cyrk na kółkach.Tapiry, białe kozaczki, rodzinne klejnoty, syberyjskie futra, powiewające czerwone krawaty, buty błyszczące jak przysłowiowe psu jaja na wiosnę i małe dzieci biegające wkoło.Wielkie dysputy o tym kto jakie kupił świeczki i po ile i gdzie widział tańsze i, że mogliby odnowić ten pomnik a najlepiej to jakby inne kwiaty ten kupił bo nie pasują.Czerwone róże i chryzantemy?! co to za połączenie.I tak w kółko kilka godzin.Nic nie potrzebne gadanie.Zamiast iść, postać chwilę i wrócić.Trzeba dodać do tego jeszcze ten element polskości.To chamstwo, ten brak ogłady czy obycia.W końcu wpierdalanie popcornu jest takie patriotyczne i stosowne do sytuacji którą jest przebywanie na cmentarzu.Starałem się nie patrzeć na ludzi wokół.Starałem się wbić w szarą masę ludzi byleby tylko już być prze miejscach docelowych.Nie kładłem kolorowych wiązanek złożonych z każdego możliwego kwiatka dostępnego na polskim rynku w każdym możliwym kolorze.Czy lans dotarł aż tam?
Jutro matura próbna.Nie wydaję mi się czy coś uda mi się na niej zrobić.Ale trzeba wierzyć.
Koleżanka przeczytała, że osoby urodzone w moim dniu przejawiają sporą nadopiekuńczość.Może jest to ukryte gdzieś głęboko we mnie bo jak to celnie powiedział J., ja i opiekuńczość to wiązanie nie występujące w naturze.Gdy ktoś ma problem, to najczęściej mówię : "Gówno mnie to obchodzi", "to nie moja sprawa", " a co mnie to interesuje?!".
Może to jest podświadomie ta nadopiekuńczość.Nie chce im udzielać rady, bo boję się, że wynikną z niej jeszcze większe problemy.
Do tego jestem chorobliwie zazdrosny i niesamowicie ambitny.Realizuje swoje cele niejednokrotnie idąc po trupach.
Funny business, a woman's career - the things you drop on your way up the ladder so you can move faster. You forget you'll need them again when you get back to being a woman. That's one career all females have in common, whether we like it or not: being a woman.
Wystarczy zamienić women na man.Chyba sobie to gdzieś powieszę, żeby czasem nie przesadzić z tą ambicją.A zazdrość, wiadomo- ludzka rzecz.