wtorek, 3 lutego 2009

Carmencita.

N. powiedziała dziś, że przypominam jej Garfielda.Trochę z wyglądu, jednak bardziej z zachowania i sposobu w jaki odnoszę się do ludzi.Zacytowała nawet wczorajszą wypowiedź rudego kota z dobranocki w telewizji:
Melman:Hej Garfield, jaki ja jestem słodki!
Garfield(jednak odnajduję tu moje cechy):O to ty... możesz przyjść kiedy indziej? Najlepiej...nigdy?

Pomijając fakt, że nie jestem rudy i nie leżę całymi dniami na kanapie chociaż prezentuję trochę filozofię w stylu Jak bym mógł to bym nie oddychał bo tak mi się nie chce, to utożsamiłem się trochę z Garfieldem.Nie wiem czy to normalne i czy inni ludzie też widzą w sobie cechy postaci z kreskówek.Prawdopodobnie jestem jednym z niewielu którzy tak rozumują.Bo inaczej K., który zaczyna mnie nazywać Bazi(?) musiałby jeść szpinak by przypominać Popeye'a a N. zniżyć się o kilka centymetrów by być jak Mała Mi z "Muminków".Absurdalności temu wszystkiemu dodaję fakt, że jesteśmy starzy a wciąż oglądamy dobranocki.
Skończyły się dni napięcia i niepewności w kontaktach z niektórymi i teraz mam zamiar patrzeć na wszystko przez kolorowe szkiełko butelki po tanim winie, kupowanym na podrabianą legitymację w ciepłe dni by iść je rozpracować nad rzeczką/na łące/ w lesie/ na balkonie kiedy nie ma rodziców.Wszystko wraca do normy i na razie żadne dziwne wahania nastrojów nie zostały odnotowane.
Praktyki odbędę u fotografa jako jego asystent.Spodziewam się czyszczenia ramek na zdjęcia i pokrowców na aparaty.Powiedział też[fotograf], że w soboty będzie zabierał mnie na śluby, żeby robić zdjęcia w plenerze utapirowanym pannom młodym i całej zgrai seniorów i dzieci.Moje poczucie estetyki pewnie nie zniesie tego szoku i wyląduję już po jednym ślubie w ośrodku leczenie nerwicy.
Kupiłem sobie buty które mają dziwną anomalię.Są jednocześnie i za duże i za małe.Wypada mi z nich pięta i dodatkowo uciskają mnie palce tak, że muszę stawiać kroki jakbym był na księżycu.Albo draństwo oddam albo to wytrzymam, bo są jeszcze takie czyściutkie i bialutkie, że to prawdziwy lans po prostu.
Strasznie spierzchły mi usta co zdarzało się dosyć rzadko, bo na moje murzyńskie wary nakładałem zawsze niezliczone ilości kremów.Ja tłumaczę to jakimś cholerstwem po paleniu fajki wodnej na imprezie z nieznanymi mi osobami.Tytoń był owocowy, a ludzie wyglądali na zdrowych.No to co się stało, że się zesrało?

1 komentarz:

Nanisko pisze...

To nawet dobrze, że porównują cię do Garfielda. Zawsze mogło być gorzej. Fotografowania na ślubach nie zazdroszczę. Chyba zwróciłabym obiad na podłogę przy drugim.