Powiedziałem sobie stop.Basta.Dość.Skupiam się na sobie.Niech sobie inni mają swoje problemy.Ja nie będę nikomu pomagać i nikogo wysłuchiwać, jak to go świat nie kocha.Do mojego harmonogramu dnia wpisuję ważny przedmiot:"Nie obchodzi mnie nic, co mnie nie dotyczy, czyli pochwała mojemu egoizmowi".Lekcja pierwsza: Ja i świat który jest obok mnie i mnie nie dotyczy.
Świat który ma jak ostatnio zdążyłem zauważyć ważniejsze problemy.Ten tej nie kocha, on ją zdradza a ten czuję się nieszczęśliwy bo już nie wie z kim ma być.Stoję obok bo taka postawa jest najlepsza.Nie wtrącam się i nie staram się nikogo naprawiać i prostować czyjejś psychiki.
Po gwałtownej burzy zaświeci słońce.I będzie nieźle dawało.A ja będę niczym Budda w tym słońcu, siedział i sprawy ważne i mniej ważne będą mnie omijać.
Na razie zrobię sobie herbatę.Potem będę musiał porozumieć się z kimś na kim się zawiodłem wiele razy ale mimo to nadal się z nim przyjaźnię.Czy można nazwać to toksycznym związkiem emocjonalnym?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz