S., z którą zdaję mi się, że znam się od dawna chociaż przy każdym naszym spotkaniu odkrywam nowe cechy, powiedziała mi niedawno, że właśnie w święta chciałaby poznać tego jedynego chłopaka z którym mogłaby odstawiać te wszystkie szopki znane z komedii romantycznych typu: trzymanie się za rączki, jazda kabrioletem nad morze, lub na górkę z której widać całą panoramę miasta i jedzenie wspólnie klopsików we włoskiej restauracji jak te psy z "Zakochanego Kundla".Sęk w tym, że jeśli w święta widzi jakiegoś fajnego chłopaka, to najczęściej kupuję on coś swojej dziewczynie, lub dziewczynie która mu się podoba lub komuś tam innemu, komu ma zamiar się przypodobać.S., twierdzi, że nie jest desperatką i że przez cały rok szuka jakiegoś mężczyzny, ale to właśnie święta sprawiają, że ludzie patrzą życzliwiej na innych.Zwłaszcza jeżeli są po kilku głębszych.Na pytanie czy szuka tej miłości na dłużej, czy do czasu aż choinka zacznie tracić igły, powiedziała, że jeśli chodzi o święta to ta miłość będzie trwała najwyżej do 'Trzech Króli', no może pociągnie jakoś do Wielkanocy (w końcu musi mieć partnera,żeby mieć się z kim pokazać na "zaręczynach" X).W dni powszednie wystarczy jej tydzień albo dwa.Potem zazwyczaj ryczy przez 3 dni, opycha się chałwą, zapija to Metaxą i gdzieś po tygodniu jest już gotowa do kolejnych wyzwań.Osobiście twierdzę, że S., to masochistka i to jedna z tych najbardziej pieprzniętych.Cotygodniowa dawka rozpaczy na nią działa jak poranny prysznic.
S., to dosyć osobliwy przypadek.Chociaż na pewno na firmamencie moich popapranych znajomych jej mały fetysz jej tylko kroplą w oceanie i właściwie się nie liczy.
Ja osobiście nie byłbym gotów na cotygodniowe rozstania, zwłaszcza, że zazwyczaj nie jestem gotów na spotkania i początki.Właściwie to nie wiem co jest takiego fajnego w tym byciu ze sobą?Najpierw jest trudno osobę poznać, zbliżyć się do niej, potem jest trudno przekonać ją do siebie, a gdy wszystko już jest na dobrej myśli to akurat Balenciaga tworzy świetną kolekcję i nie masz już nawet ochoty zajmować się wcześniejszym obiektem westchnień.Bo w końcu nie można konkurować z Balenciagą.No nie?
W ramach mojej bezgranicznej miłości do wszystkich zwierząt które ludzie uznają za brzydkie, aż muszę wkleić zdjęcie mojego ulubieńca.Przed państwem bornella anguilla.Przepiękny ślimak wodny bez skorupy.

Czyż nie jest uroczy? Ty mój kuci kuci.
1 komentarz:
Zgadzam się, z Balenciagą nie ma równych :P
Prześlij komentarz